Czołgi armii syryjskiej ostrzelały w sobotę miasto Deir el-Zor położone na wschodzie kraju. Co najmniej 5 cywilów poniosło śmierć - poinformowała jedna z organizacji opozycyjnych.
Atak na miasto był częścią podjętej przez władze ofensywy mającej na celu zgniecenie ruchu protestów przeciwko rządom prezydenta Baszara el-Asada.
Według tej organizacji, Związku Koordynującego Syryjską Rewolucję, 57 żołnierzy z oddziałów interweniujących w mieście, przeszło na stronę demonstrantów. Mieszkańcy powołali lokalne komitety opozycyjne i wznieśli barykady aby powstrzymać czołgi i inne pojazdy pancerne przed wdarciem się do miasta.
"Do Deir el-Zor jadą kolejne kolumny czołgów. Siły bezpieczeństwa używając ciężkiej broni prowadzą wojnę z własnym narodem" - głosi oświadczenie organizacji.
Według rządowej agencji prasowej SANA, Deir el-Zor opanowane jest przez "zbrojne grupy, które zablokowały drogi, terroryzują mieszkańców i atakują policję".
Przeciwko rządom Asada protestują głównie sunnici, którzy stanowią większość ludności kraju. Prezydenta popierają natomiast alawici, którzy stanowią elitę polityczną i militarną kraju.
Opozycja ocenia, że syryjskie siły bezpieczeństwa od rozpoczęcia antyrządowych wystąpień, zabiły 1.634 osoby. Los kolejnych 2.918 osób jest nieznany. Aresztowano ok. 26.000 osób, z których wiele było poddawanych torturom. Za kratami przebywa dotychczas 12.617 przeciwników prezydenta.
Władze syryjskie od marca br. kiedy rozpoczęły się demonstracje przeciwko Asadowi, wydaliły większość niezależnych dziennikarzy. Dlatego trudno jest zweryfikować informacje podawane przez obie strony konfliktu. (PAP)
jm/
9497399
