Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Syryjczycy ze Wzgórz Golan podzieleni rewolucją

0
Podziel się:

W więzieniach tworzą się często przyjaźnie na całe życie. Dwóch
mężczyzn z okupowanych przez Izrael syryjskich Wzgórz Golan spędziło razem w izraelskich zakładach
karnych siedem lat za działalność przeciwko okupacji. Na wolności przestali ze sobą rozmawiać...

W więzieniach tworzą się często przyjaźnie na całe życie. Dwóch mężczyzn z okupowanych przez Izrael syryjskich Wzgórz Golan spędziło razem w izraelskich zakładach karnych siedem lat za działalność przeciwko okupacji. Na wolności przestali ze sobą rozmawiać...

Podzieliła ich kwestia powstania przeciwko reżimowi Baszara el-Asada. Jeden z nich jest całym sercem za rebeliantami. Gdy drugi po 25 latach w więzieniu wrócił do Mażdal Szams, krzyczał podczas powitalnej imprezy: "Ręka, która wymachuje flagą syryjskiej rewolucji, zostanie odcięta". Od tego czasu mężczyźni nie rozmawiają ze sobą.

Syryjska rewolucja z jednej strony podzieliła Syryjczyków z okupowanych od 1967 roku Wzgórz Golan, a z drugiej -umocniła ich poczucie przynależności do Syrii. "Po raz pierwszy czuję się częścią tej Syrii, która leży po drugiej stronie" - mówi PAP Jaser Khanżer, jeden z lokalnych działaczy wspierających syryjskie powstanie.

Podobnie jak opozycja w Syrii, mieszkańcy Mażdal Szams założyli komitet koordynujący, organizują demonstracje, ale bierze w nich udział nie więcej niż 500 osób. Wiele osób boi się o swoje rodziny w Syrii - tłumaczy pracownik organizacji praw człowieka Al-Marsad, Salman Faher-adin.

Gdy Khanżer wracał w piątkowy wieczór do domu, dwóch młodych chłopaków krzyczy do niego z mijającego samochodu: "Tylko armia Asada nas obroni". "To uprzejmy sposób powiedzenia +spadaj+" - tłumaczy jego żona Randa.

Randa i Jaser są współzałożycielami małego centrum sztuki w Mażdal Szams. Prowadzą warsztaty dla młodzieży i kobiet, organizują festiwale i wystawy. "Przez siedem lat ciężko pracowaliśmy na szacunek i uznanie lokalnej społeczności" - mówi Randa. Ale gdy w Syrii wybuchła rewolucja i para zaangażowała się w jej wspierania, centrum na jakiś czas opustoszało. "Ludzie, którzy wspierają reżim Asada, przestali przysyłać do nas dzieci na znak protestu. Teraz sytuacja wraca do normy, oferujemy świetne zajęcia, na wysokim poziomie i rodzicom zależy na tym, żeby ich dzieci korzystały z naszej oferty" - dodaje Randa.

Mimo rosnącego poczucia wspólnoty z pogrążoną w kryzysie Syrią, drastycznie zmalała liczba Syryjczyków ze Wzgórz Golan wyjeżdżających co roku do Damaszku na studia. Syryjczycy z okupowanych Wzgórz Golan generalnie nie mogą odwiedzać Syrii. Przejście w mieście Al-Kunajtira, leżącym w zdemilitaryzowanej strefie wzdłuż linii zawieszenia broni z 1973 roku, otwiera się tylko w wyjątkowych okolicznościach.

Najsłynniejsze z takich okazji i ściągające uwagę mediów są śluby. Kobieta z okupowanych terytoriów, jeśli zdecyduje się wyjść za mąż za Syryjczyka z drugiej strony, przechodząc przez punkt kontrolny w Al-Kunajtirze żegna się ze swoją rodziną na zawsze.

Al-Kunajtira otwiera się także co roku dla studentów wyjeżdżających i wracających ze studiów w Damaszku. Średnio to około 400 osób, w tym roku - zaledwie 40. Tylko ci, którym został ostatni rok studiów, zdecydowali się zaryzykować powrót do rozdartej wojną domową Syrii.

Wzrosła za to wymiana innej natury - sprzedaż jabłek. Syryjczycy ze Wzgórz Golan bardzo ostrożnie dobierają słowa; nikt nie mówi o eksporcie, by nie sprawić wrażenia, że okupowane terytorium przestało być częścią Syrii. W tym roku mieszkańcy Wzgórz Golan dostali pozwolenie na sprzedaż do Syrii rekordowej ilości 18 tys. ton jabłek.

Syryjski rolnik z Mażdal Szams, 64-letni Nazum Khater w 2005 roku odwiedził Damaszek, by rozpocząć sprzedaż jabłek z okupowanych Wzgórz Golan do Syrii. Khater był nauczycielem w jednej z druzyjskich szkół średnich. Na początku lat 80., gdy na Wzgórzach Golan trwały protesty przeciwko izraelskiej aneksji, on i około 20 nauczycieli straciło pracę w szkołach kontrolowanych przez izraelskie władze. Syryjski rząd wsparł politycznych bezrobotnych: uznał ich za pracujących nauczycieli, dał im pensję, a dziś Khaterowi wypłaca emeryturę.

Choć Khater jest zdecydowanym zwolennikiem prezydenta Asada, jego łagodne usposobienie sprawia, że nie wchodzi w konflikty ze zwolennikami rewolucji. "To nie jest odpowiedni moment na wewnętrzne spory. Nie możemy się teraz dzielić, musimy się za to skupić na walce z izraelską okupacją" - mówi PAP, siedząc na tarasie swojego domku, z którego roztacza się widok na owocowe sady.

Jest przekonany, że to, co dzieje się w Syrii, jest wynikiem interwencji zewnętrznych graczy, "próbą dojścia do władzy przez radykalne ruchy religijne, a nie rewolucją wolnościową". W jego wyobrażeniu przed wybuchem powstania Syria była oazą stabilności i ostatnim bastionem wspierającym palestyński ruch oporu.

W prezencie Khater przynosi jedno z ostatnich jabłek z zeszłorocznego zbioru. "To był wyjątkowo urodzajny rok. W przyszłym pewnie nic nie sprzedamy do Syrii, zbierzemy co najwyżej jedną piątą jabłek w porównaniu z 2012 rokiem" - przewiduje ze smutkiem.

Z Mażdal Szams Ala Qandil (PAP)

aqa/ cyk/ ap/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)