Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Szef firmy Mard: nie polecałem pracować mimo przekroczonych stężeń metanu

0
Podziel się:

(dochodzi inf. o zakończeniu rozprawy i dodatkowe szczegóły z
wyjaśnień oskarżonych)

(dochodzi inf. o zakończeniu rozprawy i dodatkowe szczegóły z wyjaśnień oskarżonych)

23.1.Gliwice (PAP) - Szef firmy Mard Marian D., który odpowiada przed sądem w związku z katastrofą w "Halembie", stanowczo zaprzecza, by polecał podwładnym pracę w tej kopalni mimo przekroczonych dopuszczalnych stężeń metanu.

"Moja firma też jest ofiarą tej katastrofy, straciłem 15 wspaniałych pracowników - mówił D.

Przed Sądem Okręgowym w Gliwicach wyjaśnienia złożyło w piątek czterech kolejnych oskarżonych w sprawie tragedii, do której doszło w "Halembie" w listopadzie 2006 r. Podczas likwidowania ściany wydobywczej 1030 m pod ziemią w wybuchu metanu i pyłu węglowego zginęło 23 górników. 15 nich było pracownikami zewnętrznej firmy Mard.

Marian D. powiedział przed sądem, że padł ofiarą pomówienia jednego z byłych pracowników jego firmy i tylko przez niego zasiadł na ławie oskarżonych. "Nie wydawałem polecenia kontynuowania prac mimo przekroczonych stężeń metanu" - oświadczył szef Mardu.

Przyznał, że był informowany o pojedynczych przypadkach przekroczenia stężeń metanu w "Halembie" i automatycznego odcięcia zasilana z tego powodu. Jak podkreślił, z przekazanych mu informacji wynikało, że w każdym z tych przypadków załoga była wycofywana z zagrożonego rejonu.

Szef Mardu mówił, że świadek B., który złożył obciążające go zeznania, jako osoba dozoru powinien w sytuacjach zagrożenia podjąć działania, których jednak zaniechał. Powinien był też przerwy w pracy odnotować w książce raportowej - w taki sposób firma mogła uniknąć kar umownych w razie opóźnienia prac likwidacyjnych - tłumaczył Marian D.

Przekonywał, że zmuszanie pracowników do pracy w niebezpiecznych warunkach nie było w interesie jego firmy. "Głęboko ubolewam, że w katastrofie zginęło 15 moich wspaniałych pracowników (...) Moja firma jest też ofiarą katastrofy" - zakończył oskarżony.

Do winy nie przyznają się także przesłuchani w piątek podwładni Mariana D. Sztygar oddziałowy z Mardu Julian L. także zarzucił świadkowi B. pomówienie, także wyraził współczucie rodzinom ofiar. Jak mówił, mógł zginąć razem z innymi. Sztygar zmianowy z Mardu Bogdan M. także nie przyznaje się do zarzutów i również wyraził ubolewanie z powody tragedii. Podobnie jak Marian D. także dwaj inni oskarżeni z Mardu odmówili odpowiedzi na pytania stron.

Szersze wyjaśnienia złożył nadsztygar wentylacji z "Halemby" Damian H. Także on nie przyznał się do prokuratorskich zarzutów - że niedługo przed katastrofą mimo przekroczenia dopuszczalnych stężeń metanu nie wyprowadził załogi z zagrożonego rejonu i dopuścił do pracy w warunkach zagrożenia pyłem węglowym.

H. mówił m.in., że gdy stężenie metanu było przekroczone, reagował właściwie. Z jego wyjaśnień wynikało, że pracownicy Mardu nie wykonali polecenia wycofania się poza niebezpieczny rejon.

Oskarżony twierdzi też, że nie miał powodów, by przypuszczać, że kopalni grozi wybuch pyłu węglowego. Przed katastrofą w rejon likwidowanej ściany zjeżdżali specjaliści, m.in. naukowcy i nie zgłaszali uwag - podkreślił.

Następna rozprawa 30 stycznia. Wyjaśnienia będzie kontynuował Damian H. Później sąd ma przesłuchać innych oskarżonych.

Prokuratura Okręgowa w Gliwicach zamknęła śledztwo w tej sprawie w czerwcu ub.r. Aktem oskarżenia objętych zostało 27 osób, dziewięć z nich wniosło o możliwość dobrowolnego poddania się karze. Ich sprawy sąd wyłączył do odrębnego rozpoznania, wyrok ma zapaść 5 lutego. Później z głównego procesu został wyłączony także Andrzej S., który leczy się po wypadku. Na ławie oskarżonych zasiada więc obecnie 17 osób.

Jak ustaliły prokuratura i nadzór górniczy, kierujący kopalnią przyzwalali w niej na łamanie przepisów i zasad sztuki górniczej. Najpoważniejsze zarzuty ciążą na głównym inżynierze wentylacji kopalni i kierowniku jej działu wentylacji Marku Z. Odpowiada on m.in. za sprowadzenie katastrofy, w której zginęli górnicy. Według prokuratury wiedział o niebezpieczeństwach w rejonie likwidowanej ściany, m.in. o zagrożeniu wybuchem, a mimo to nie doprowadził do przerwania prac. Tolerował też brak profilaktyki przeciw zagrożeniom.

Były dyrektor "Halemby" Kazimierz D. jest oskarżony o sprowadzenie niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia górników, co skutkowało śmiercią 23 osób. Z ustaleń śledztw wynika, że wiedział o przekroczonych dopuszczalnych stężeniach metanu w kopalni, tolerował też brak profilaktyki w zakresie zwalczania zagrożenia wybuchem pyłu węglowego i zdawał sobie sprawę z niebezpieczeństwa. Mimo to zlekceważył alarmujące dane i nie nakazał przerwania prac, skutkiem czego była śmierć górników.

Zarzuty stawiane pozostałym oskarżonym dotyczą m.in. sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy, narażenia górników na utratę życia lub ciężki uszczerbek na zdrowiu oraz niedopełnienia przepisów bezpieczeństwa i fałszowania dokumentów. O te przestępstwa podejrzani są zarówno pracownicy "Halemby", jak i firmy Mard. (PAP)

kon/ bno/ gma/

firma
wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)