Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Szef rady stowarzyszeń żydowskich na Ukrainie: na Majdanie nie ma faszystów

0
Podziel się:

Szef rady stowarzyszeń żydowskich na Ukrainie Josyf Zisels ocenił, że wśród
ukraińskich nacjonalistów biorących udział w protestach na Majdanie - wbrew propagandzie uprawianej
przez poprzednią władzę - nie było nazistów i faszystów.

Szef rady stowarzyszeń żydowskich na Ukrainie Josyf Zisels ocenił, że wśród ukraińskich nacjonalistów biorących udział w protestach na Majdanie - wbrew propagandzie uprawianej przez poprzednią władzę - nie było nazistów i faszystów.

Prof. Josyf Zisels, który jest przewodniczącym Koordynacyjnej Rady Żydowskich Stowarzyszeń Organizacji i Wspólnot, był gościem debaty zorganizowanej w środę przez Fundację Batorego.

"Jako lider społeczności żydowskiej na Ukrainie mogę powiedzieć, że w tym kraju nie ma nazizmu ani faszyzmu. Dochodziło do oczerniania Ukrainy jako państwa nazistowskiego" - podkreślił.

Jak zaznaczył, w czasie antyrządowych protestów na Majdanie dochodziło do licznych prowokacji, działała też silna propaganda ówczesnych władz. "Prowokacje ze strony władz, które chciały wzbudzić nienawiść, to największe zagrożenie dla Żydów" - dodał.

Jego zdaniem do prowokacji dochodziło również po przejęciu władzy przez polityków reprezentujących wcześniej protestujących na Majdanie. Jako przykład przywołał przypadek, gdy w Zaporożu ktoś rzucił koktajlem Mołotowa w synagogę.

"Nawet rabin oświadczył, że to prowokacja, która ma zdyskredytować nową władzę. Samoobrona Majdanu zaproponowała, że będzie chronić synagogę" - podkreślił szef rady stowarzyszeń żydowskich na Ukrainie.

Jak zaznaczył, na stronach internetowych nacjonalistycznej partii Swoboda czy radykalnego ruchu Spilna Sprawa (Wspólna Sprawa) od miesięcy nie zaobserwowano żądnych antysemickich treści.

"Ukraińscy nacjonaliści to nie są radykałowie europejscy. Oni są inni. Podam jeden przykład - w innych krajach nacjonaliści są przeciwko Unii Europejskiej, a na Ukrainie 60 proc. chce być w UE" - zauważył.

Zisels odniósł się też do obecnej sytuacji na Ukrainie, gdzie na Krymie demonstrują zwolennicy utrzymania jedności z Ukrainą, a także separatyści, domagający się przyłączenia Autonomicznej Republiki Krymu do Rosji.

Według niego "nie ma zagrożenia wybuchu wojny domowej na Ukrainie". "Ze strony Majdanu są ludzie, którzy są w stanie oddać życie za możliwość godnego życia na Ukrainie. Po drugiej stronie nie ma ludzi, którzy w są w stanie umierać za inną Ukrainę" - dodał.

Zisels mówił, że władzy podczas protestów bronili funkcjonariusze specjalnego oddziału milicji Berkut, którzy byli najemnikami otrzymujący za zwalczanie antyrządowego protestu tysiąc dolarów dziennie. "Najemnicy nie są w stanie umierać z pieniądze. Gdy funkcjonariusze Berkuta zaczęli w Kijowie ginąć podczas zamieszek, to się wycofali" - wskazał.

Prof. Zisels podkreślił też w wystąpieniu, że między Pomarańczową Rewolucją z 2004 roku a Majdanem z ostatnich miesięcy jest sporo różnic. "Obecny Majdan od tego z 2004 r. różni się masowością. Pomarańczowa Rewolucja objęła ok. 1 mln ludzi. Teraz w ciągu tygodnia w różnych miastach zebrał się milion ludzi" - zaznaczył Zisels.

Jak zauważył, ludzi bezpośrednio zaangażowanych w protesty miliony Ukraińców popierały dostarczając stojącym na Majdanie jedzenie czy paliwo. "To był narodowy, szeroki ruch sprzeciwu" - ocenił.

Jego zdaniem istotna różnica w stosunku do Pomarańczowej Rewolucji polega też na tym, że ludzie na Majdanie w 2014 r. nie idealizowali polityków. "W 2004 r. wielu ludzi uważało Wiktora Juszczenkę (opozycyjnego kandydata na prezydenta) za swojego Mesjasza" - stwierdził. (PAP)

gł/ mok/ gma/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)