Anders H., któremu krakowska prokuratura zarzuciła podżeganie do kradzieży napisu "Arbeit macht frei" z bramy niemieckiego nazistowskiego obozu zagłady Auschwitz i którego chce aresztować, przyznał w rozmowie z dziennikarzem szwedzkiego dziennika "Dagens Nyheter", że nie wie nic o nowych działaniach polskich śledczych.
O decyzji polskiej prokuratury poinformował w czwartek wieczorem dziennik "Dagens Nyheter" na swojej stronie internetowej, powołując się na PAP. Dziennikarz Kalle Holmberg rozmawiał z Andersem H., jednak ten nie chciał potwierdzić, czy będzie współpracować z polskimi śledczymi ani czy razem ze swoim prawnikiem stawi się na przesłuchaniu w Polsce.
Krakowska prokuratura zamierza wysłać za Andersem H. list gończy oraz wystąpić o Europejski Nakaz Aresztowania (ENA). Sąd chce aresztować Szweda na 14 dni ze względu na obawę matactwa oraz wysokie zagrożenie karą.
Do decyzji strony polskiej w czwartek nie ustosunkowała się szwedzka prokuratura, która czeka na dokument ENA. Wcześniej prowadząca sprawę w Szwecji Agnetha Hilding Qvarnstroem twierdziła, że wydanie Europejskiego Nakazu Aresztowania nie musi automatycznie oznaczać zatrzymania.
Anders H. jest dobrze znany w szwedzkich mediach, które ujawniły jego pełne nazwisko i wizerunek. Był on w przeszłości pozytywnym bohaterem artykułów jako nawrócony neonazista.
Historyczna tablica z napisem "Arbeit macht frei" znad bramy byłego niemieckiego obozu koncentracyjnego została skradziona 18 grudnia. Napis odnaleziono 20 grudnia we wsi Czernikowo koło Torunia. Przestępcy rozcięli go na trzy części. O udział w kradzieży podejrzanych jest pięciu Polaków. Z ustaleń prokuratury wynika, że działali na zlecenie pośrednika ze Szwecji.
Daniel Zyśk (PAP)
zys/ keb/ mc/ mag/