Aktualizacja: godz. 14:37
Do gwałtownych starć tajlandzkiego wojska z antyrządowymi demonstrantami doszło dziś w Bangkoku. Trzy osoby zginęły, co najmniej 45 zostało rannych. Były premier Thaksin Shinawatra wezwał rząd do wycofania armii i podjęcia negocjacji z protestującymi.
Żołnierze użyli gazu łzawiącego, a następnie gumowych kulwobec osób protestujących na trasie prowadzącej do obozowiska w centrum bankowo-handlowym Bangkoku. Przez kilka godzin demonstranci usiłowali nie dopuścić żołnierzy do tego okupowanego od pięciu tygodni głównego miejsca protestu.
Jak poinformowała miejscowa telewizja wojsko strzelało w okolicy parku Lumphini. Strzały słyszano też niedaleko głównego obozowiska demonstrantów.
Tymczasem obalony w 2006 roku Thaksin zaapelował do władz, aby wycofały wojsko i podjęły na nowo negocjacje z demonstrantami, zwanymi od koloru stroju _ czerwonymi koszulami _. _ Uważam, że rozwiązanie polityczne wciąż jest możliwe; premier (Abhisit Vejjajiva) może uniknąć większej liczby ofiar i ocalić nasz kraj _ - napisał Thaksin w komunikacie, przekazanym przez swego doradcę prawnego w Bangkoku.
Demonstracje w tajlandzkie stolicy zapoczątkowali przed dwoma miesiącami właśnie zwolennicy Thaksina, który w czasie swych rządów próbował wprowadzać pewne reformy na rzecz uboższych warstw ludności.
W sumie w starciach, do których doszło w ostatnich tygodniach, zginęło w Bangkoku ok. 30 osób, a ponad 900 zostało rannych.