Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Trójkąt Weimarski na czele korpusu dyplomacji UE?

0
Podziel się:

W Brukseli spekuluje się, że to Francuz, Niemka i Polak staną na czele
korpusu dyplomatycznego UE. To bardzo prawdopodobne i świetne rozwiązanie: Trójkąt Weimarski osób,
które razem poczują chemię - przekonuje PAP europoseł Rafał Trzaskowski (PO).

W Brukseli spekuluje się, że to Francuz, Niemka i Polak staną na czele korpusu dyplomatycznego UE. To bardzo prawdopodobne i świetne rozwiązanie: Trójkąt Weimarski osób, które razem poczują chemię - przekonuje PAP europoseł Rafał Trzaskowski (PO).

Chodzi o trójkę kandydatów do kierownictwa (sekretarz wykonawczy oraz dwóch zastępców) tworzonej przez szefową unijnej dyplomacji Catherine Ashton Europejskiej Służby Działań Zewnętrznych (ESDZ). Są to: francuski ambasador w USA Pierre Vimont, Niemka Helga Schmid, wysoka urzędniczka w sekretariacie generalnym Rady UE u Javiera Solany, która wcześniej pracowała z byłym ministrem spraw zagranicznych Niemiec Joschką Fischerem oraz Polak - minister ds. europejskich Mikołaj Dowgielewicz.

"Vimont, Schmid i Dowgielewicz pojawiają się we wszystkich rozmowach. Ja myślę, że to będzie ta trójka, za dużo osób wymienia te nazwiska" - powiedział PAP Rafał Trzaskowski, wiceprzewodniczący komisji konstytucyjnej Parlamentu Europejskiego, uczestniczący w tworzeniu tej nowej quasi-instytucji, jaką będzie ESDZ.

Zdaniem Trzaskowskiego taka "konfiguracja: Francuz, Niemka i Polak daje nowe możliwości" rozwoju i działań unijnej dyplomacji. "W tym Trójkącie Weimarskim Vimont-Schmid-Dowgielewicz będzie pełne porozumienie i chemia" - prognozuje.

"Helga Schmid to super spec, pracowała z Solaną, zawsze otwarta na nasze argumenty, a Pierre Vimont to chyba najlepszy dyplomata francuski, jakiego znam, z otwartą głową, który zawsze nas słuchał, a nie na nas krzyczał" - powiedział Trzaskowski.

To, że Polska zabiega dla Mikołaja Dowgielewicza o ważne stanowisko w ESDZ, potwierdził premier Donald Tusk na szczycie w marcu, proszony o odniesienie się do doniesień prasowych. Dwa różne (nie polskie) źródła dyplomatyczne mówiły PAP we wtorek, że Dowgielewicz jest rzeczywiście bardzo poważnie rozważany do ESDZ; ma silne poparcie zwłaszcza w Komisji Europejskiej i u samej Ashton. Decyzję - na wniosek Ashton - ostatecznie podejmą jednak przywódcy 27 państw UE. Okazją może być poświęcony polityce zagranicznej szczyt UE 16 września.

Czy małe kraje zgodzą się oddać kierownictwo ESDZ trzem dużym krajom UE? A właściwie czterem, włączając samą Brytyjkę Ashton? Tak - przekonuje Trzaskowski, "o ile to będzie pakiet". "To się da obronić, jeśli w pakiecie jednocześnie odda się kilka, powiedzmy cztery, pięć kluczowych ambasad UE małym krajom" - uważa. I wskazuje, że to Portugalczyk obejmuje ambasadę UE w Waszyngtonie. Ponadto, nie bez znaczenia jest fakt - dodaje - że i szef KE Jose Manuel Barroso i przewodniczący Rady Europejskiej Herman Van Rompuy pochodzą z małych krajów.

Trzaskowski za duże osiągnięcie PE uznał też poniedziałkowe porozumienie w Madrycie między sprawozdawcami PE a rządami państw i Ashton w sprawie zapisów o równowadze geograficznej, jakie znalazły się w decyzji o powołaniu i organizacji ESDZ.

"Zmieniła się filozofia. Ashton zrozumiała, że musi mieć dyplomatów z nowych państw członkowskich. Jasno się mówi, że nawet jeśli teraz nie ma kwot, to - jeśli po 2013 roku sytuacja będzie niezadowalająca - trzeba przewidzieć mechanizmy, by wyrównać sytuację, tak, by była geograficzna sprawiedliwość - powiedział. - Czyli tak naprawdę będzie można mówić o kwotach".

Najważniejsze - dodaje - że powstał prawny zapis, na który będzie się można powołać w 2013 roku, czyli dość krótko po planowanym na 1 grudnia 2010 roku osiągnięciu przez ESDZ zdolności operacyjnej. "Dokładnie po półtora roku od rozpoczęcia działania ESDZ będzie można sprawdzić szczerość intencji Ashton i powiedzieć +sprawdzam+" - powiedział Trzaskowski.

Trzaskowski uważa, że Ashton już zrozumiała, iż w ESDZ musi być równowaga geograficzna i już szuka kandydatów z nowych państw UE. "Najlepszy dowód, że na 30 otwartych konkursów na szefów ambasad aż w siedmiu przypadkach Polacy są na krótkich listach kandydatów" - powiedział. Wśród tych 30 ambasad nie ma jednak wielu kluczowych, dominują państwa afrykańskie; nie ma ani Moskwy, ani Mińska, ani Kijowa, czyli placówek, na których obsadzeniu najbardziej zależy polskiemu MSZ.

"To trzeba inteligentnie zrobić. Najpierw obsadzić dwie-trzy ambasady istotne, a potem trzymać karty przy piersi i starać się walczyć o więcej (gdy pojawią się konkursy na ważniejsze dla polski ambasady)" - powiedział. "To było rozumowanie polskiego rządu od początku. On nie zabiegał o kwoty tak ostro jak my o to zabiegaliśmy, by poszerzyć pole negocjacyjne. Rząd natomiast uznał, ze lepiej walczyć o konkretne stanowiska" - dodał.

Zapowiedziana w Traktacie z Lizbony ESDZ ma pomóc zapewnić Unii spójny i silny głos na scenie międzynarodowej. Jedna trzecia pracowników ESDZ ma pochodzić z krajów UE, a reszta ma być przeniesiona do ESDZ z Dyrekcji ds. Stosunków Zewnętrznych KE i Sekretariatu Rady. Ashton planuje, że w służbie - w brukselskiej siedzibie, jak i w około 130 ambasadach na świecie - znajdzie do 2013 roku pracę 1150 pracowników na stanowiskach administracyjnych. Łącznie z asystentami i pracownikami lokalnymi w ambasadach UE w ESDZ ma pracować do 6 tys. osób.

Inga Czerny (PAP)

icz/ az/ ap/ mag/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)