*Francuska prezydencja w UE będzie przebiegała w cieniu irlandzkiego "nie" dla Traktatu z Lizbony - przewiduje dr Rafał Trzaskowski z Centrum Europejskiego Natolin. Jego zdaniem, charakter przewodnictwa w dużym stopniu zależy od postawy prezydenta Nicolasa Sarkozy'ego. *
1 lipca Francja przejmuje od Słowenii półroczne, rotacyjne przewodnictwo w Unii Europejskiej.
12 czerwca Irlandczycy odrzucili w referendum Traktat Lizboński. Tydzień później, na szczycie Unii w Brukseli, przywódcy 27 państw UE zdecydowali, że proces ratyfikacji Traktatu z Lizbony będzie kontynuowany we wszystkich państwach członkowskich. Jednocześnie dali Irlandii czas do października na przedstawienie możliwych dróg wyjścia z obecnego impasu.
"Ta prezydencja będzie przebiegać w cieniu irlandzkiego +nie+, co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Pozostaje pytanie, czy uda się Francuzom przeprowadzić przynajmniej część ze swoich priorytetów bez sprawienia wrażenia, że robią wszystko tak, jakby się nic nie stało" - powiedział PAP Trzaskowski.
Przypomniał, że planując przewodnictwo w UE Francuzi postawili przed sobą "wiele ambitnych zadań", m.in. dotyczących wspólnej polityki imigracyjnej, budowy europejskiej obronności, pakietu energetyczno-klimatycznego i przygotowania reformy Wspólnej Polityki Rolnej.
"Problem polega na tym, że irlandzkie +nie+ ma olbrzymi wpływ na tę prezydencję. Zamiast się skoncentrować na politykach, trzeba się skupić na tym, jak rozwiązać problem irlandzki. Do października trudno będzie przeprowadzić jakiekolwiek reformy" - uważa ekspert. Jego zdaniem, gdyby Francuzi chcieli zrealizować swoje ambitne priorytety "byliby oskarżani o to, że nie traktują poważnie werdyktu irlandzkiego".
Według Trzaskowskiego, Francuzi mają jednak wszystkie atuty, by być państwem, które może przewodzić Unii w takiej kryzysowej sytuacji.
"Francuzi mieli ten problem, bo eurokonstytucję odrzucono u nich w referendum, więc zdają sobie sprawę, że zbyt duża presja na Irlandię jest kontrproduktywna. Wiedzą, jak to jest być tym państwem, na które wszyscy patrzą. A jednocześnie są państwem na tyle ważnym, że jakakolwiek inicjatywa z ich strony musi się spotkać z poważnym przyjęciem" - powiedział.
Dodał, że charakter i przebieg francuskiego przewodnictwa w znacznym stopniu zależy od prezydenta Nicolasa Sarkozy'ego. Zdaniem eksperta, francuski przywódca "przy wszystkich swoich zaletach jest jednak politykiem dosyć nieprzewidywalnym" i "znany ze swojej hiperaktywności".
"To miała być hiperaktywna prezydencja. Czynniki zewnętrzne powodują jednak, że nie może być specjalnie aktywna. Powstaje pytanie, czy Sarkozy'ego nie poniesie temperament, czy będzie w stanie powiedzieć: +Trudno. Chciałem (aktywnie - PAP), ale muszę to robić w jedwabnych rękawiczkach+" - powiedział Trzaskowski.
Zaznaczył, że na razie "Francja konsultuje się ze wszystkimi państwami członkowskimi, a tam gdzie są problemy - np. w Czechach - próbuje je rozwiązywać". "Wygląda na to, że wielka tradycja dyplomacji francuskiej przeważa nad gorącym temperamentem (Sarkozy'ego - PAP)" - ocenia rozmówca PAP.
Podkreśla przy tym, że Unia ma jeszcze czas na rozwiązanie kwestii Traktatu z Lizbony, ale sytuacja może ulec zmianie na październikowym szczycie UE.
"Jest nerwowość, ale nie ma paniki. Jeśli jednak w październiku okaże się, że nie ma klarownego rozwiązania, to ten duży niepokój może się przerodzić w panikę - nie tylko we Francji, ale i w wielu innych stolicach europejskich. Pytanie, czy wtedy Francuzi nie zareagują zbyt nerwowo" - zauważa Trzaskowski. (PAP)
agt/ bba/ par/ jbr/