Trzeci dzień trwa pikieta działaczy Solidarności Stoczni Gdańsk w pobliżu kamienicy w Sopocie, w której mieszka premier Donald Tusk. W piątek związkowcy rozbili tam swoje namioty, domagają się rozmów z szefem rządu m.in. na temat przyszłości ich zakładu.
Premiera i jego rodziny w czasie weekendu nie ma w domu, są na chrzcinach wnuka.
W niedzielę rano stoczniowcy wzięli udział w mszy świętej w kościele św. Mikołaja, najbliższym miejsca zamieszkania premiera. Potem pikietujących związkowców odwiedzili rolnicy ze Sztumu. "To działacze rolniczej +Solidarności+. Są dożynki, przyjechali do nas z chlebem i poparciem" - powiedział PAP wiceprzewodniczący komisji zakładowej Solidarności w Stoczni Gdańsk Karol Guzikiewicz.
Guzikiewicz zapewnia, że - tak jak zapowiadał - pikieta zakończy się w niedzielę o godz. 19. "Do tej godziny wszystko już będzie posprzątana, a namioty zwinięte. Przedtem tylko przekażemy BOR-owcom prezenty dla premiera, podpisaną przez nas piłkę i może chleb. Mam nadzieję, że przyjmą" - powiedział Guzikiewicz.
Wejścia do kamienicy szefa rządu pilnuje policja i BOR. Jak poinformowała PAP Monika Aleksandrowicz z sopockiej policji, ostatnia noc - podobnie, jak poprzednia - przebiegła spokojnie. "Nie mieliśmy żadnych zgłoszeń o zakłócaniu spokoju czy ciszy nocnej" - dodała.
Manifestacja nieopodal domu premiera trwa od piątkowego popołudnia. Na trawniku oddalonym o ok. 200 metrów od mieszkania szefa rządu związkowcy rozbili 10 namiotów. Dyżurują w nich zmieniając się co kilkanaście godzin.
Oprócz gdańskich stoczniowców w pikiecie bierze udział delegacja "Solidarności" Zakładów Cegielskiego w Poznaniu. W sobotę wieczorem do protestujących dołączyło też kilkanaście osób z okolic Lęborka, które sprzeciwiają się zaproponowanemu przebiegowi trasy nr 6 łączącej Szczecin z Gdańskiem. Jak zapowiedział Guzikiewicz, w niedzielę do pikiety mają też dołączyć przedstawiciele "Solidarności" z portu w Gdyni.
Manifestacja Solidarności ma związek z planowanymi zwolnieniami w Stoczni Gdańsk. Z zakładu, który od stycznia 2008 r. jest własnością ukraińskiej spółka ISD Polska, w ramach restrukturyzacji ma odejść ok. 300 osób. Ludzie ci mają otrzymać - zgodnie z ustawą o zwolnieniach grupowych - odprawy w wysokości trzech, dwóch lub jednej pensji (w zależności od stażu pracy). Związek chce, by pracownicy dostali taką samą pomoc jak stoczniowcy w Gdyni i w Szczecinie w ramach specustawy stoczniowej: odszkodowania od 20 do 60 tys. zł, ofertę szkoleń zawodowych oraz zasiłek na czas przekwalifikowania się i poszukiwania pracy.
Protestujący chcą też rozmawiać z premierem na temat raportu NIK z kontroli restrukturyzacji i prywatyzacji sektora przemysłu stoczniowego w latach 2005-2007. Zdaniem stoczniowców, z raportu wynika, że Komisja Europejska otrzymała z Polski zawyżone dane dotyczące pomocy publicznej udzielonej gdańskiej stoczni. (PAP)
aks/ bba/