Przed tureckim sądem rozpoczęły się w poniedziałek procesy ponad 150 Kurdów, w tym wyłonionych w wyborach burmistrzów, podejrzanych o związki z kurdyjskimi rebeliantami.
Kurdyjscy politycy domagają się uniewinnienia wszystkich podejrzanych, którym grozi od pięciu lat więzienia do nawet dożywocia za domniemane członkostwo w "organizacji terrorystycznej" i próby dokonania secesji.
"Chcemy uniewinnienia wszystkich naszych przyjaciół bez żadnych wyjątków" - oświadczył Selahattin Demirtas, szef prokurdyjskiej Partii Pokoju i Demokracji.
Proces toczy się w największym mieście zdominowanego przez Kurdów południowego wschodu Turcji, Diyarbakir.
Podczas gdy policja eskortowała podejrzanych do sądu, pozycje na dachach zajęli gotowi do strzału snajperzy. Około 20 osób przebywa na wolności i ma być sądzonych zaocznie. Wśród oskarżonych jest popularny burmistrz Diyarbakiru, Osman Baydemir, który publicznie opowiadał się za autonomią Kurdystanu. Przed sądem zgromadziły się setki zwolenników prokurdyjskiego ugrupowania.
Podejrzani nalegają, by mogli bronić się sami - po kurdyjsku, co ma podkreślić ich tożsamość. Ankara odmawia prawa do nauczania po kurdyjsku w państwowych szkołach w obawie przed podziałami w kraju.
Kurdowie stanowią około 20 proc. ludności Turcji. W niedzielę turecki premier Recep Tayyip Erdogan oskarżył kurdyjskich polityków o popieranie rebelii w regionie i podżeganie do przemocy.
Trwający od 25 lat zbrojny konflikt w tureckim Kurdystanie spowodował już śmierć ponad 42 tys. ludzi. Separatystyczna Partia Pracujących Kurdystanu (PKK) jest w Turcji zakazana, a Unia Europejska i Stany Zjednoczone uznają ją za ugrupowanie terrorystyczne. (PAP)
ksaj/ ap/
7503627 arch.
