Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Tusk: chciałbym być premierem na trudne czasy

0
Podziel się:

Kandyduję po to, żeby wygrać - zadeklarował w sobotę Donald Tusk, który
tego dnia odwiedza Podlasie. Jak oświadczył, chciałby być premierem drugą kadencję, bo chce być
premierem na trudne czasy.

Kandyduję po to, żeby wygrać - zadeklarował w sobotę Donald Tusk, który tego dnia odwiedza Podlasie. Jak oświadczył, chciałby być premierem drugą kadencję, bo chce być premierem na trudne czasy.

Premier, który otwiera warszawską listę PO do Sejmu był pytany, czy obawia się starcia z Jarosławem Kaczyńskim, który jest "jedynką" na liście PiS w Warszawie.

"Kandyduję po to, żeby wygrać; mam poczucie, że bardzo wielu ludzi w Polsce wie, że to jest bardzo ważne zwycięstwo, może ważniejsze niż cztery lata temu, bo szansa europejska, to jest jakby druga szansa, ten drugi krok, a okoliczności na świecie i w Europie - diabelnie trudne" - podkreślił Tusk.

Jak dodał, w tę pierwszą perspektywę wchodziliśmy w czasie świetnej koniunktury na świecie w Europie i w Polsce. "A teraz wchodzimy w tę drugą szansę w warunkach globalnego kryzysu" - zauważył.

"To jest większe wyzwanie, więc tym bardziej chciałoby się wygrać. Chciałbym być premierem drugą kadencję, bo chcę być premierem na trudne czasy" - oświadczył szef rządu.

Na pytanie, dlaczego startuje z Warszawy, a nie z Sopotu, Tusk odparł, że Warszawa stała się jego domem, bo tu pracuje i mieszka. "Ja nie odczuwam żalu, że to nie jest Sopot, ani Gdańsk, ale Warszawa, bo to rzeczywiście stał się mój drugi dom. Ale też zawsze uważałem, że jak jest starcie liderów - Jarosław Kaczyński, Janusz Palikot, Ryszard Kalisz - najpopularniejszy polityk SLD - jak przychodzi moment rozstrzygnięcia, trzeba stanąć twarzą w twarz z najtrudniejszym przeciwnikiem, nie można uciekać" - powiedział Tusk.

Pytany przez dziennikarzy jak zachęcić Polaków, żeby poszli głosować odparł, że "ludzie będą gotowi do wybierania, jeśli będą wiedzieli, że chodzi o coś naprawdę ważnego, a nie tylko o satysfakcję dla polityków". Przekonywał, że ludzie oczekują od niego, jako od urzędującego szefa rządu, że wyjaśni im "o co naprawdę idzie ta gra".

"Ja w ogóle mam wrażenie, że Polaków nie trzeba namawiać do uczestnictwa w wyborach, jeśli to jest też stawka ważna dla nich. Dlatego z takim przekonaniem mówię, że obiecać każdy różne rzeczy może (...). Od polityki chyba każdy oczekuje, że stworzy warunki, żeby ludzie mogli więcej zarabiać, czy lepiej żyć" - podkreślił premier.

"Stąd moim zdaniem kariera tego pytania +jak żyć?+. Nawet, jeśli intencja nie zawsze jest szczera, kiedy się o coś takiego pytamy - ale to jest kluczowe pytanie. Cieszę się, że w każdym miejscu w Polsce odnajdujemy ludzi, którzy coraz lepiej sami sobie umieją odpowiedzieć na to pytanie" - dodał.

"Ale też każdego dnia widzę ludzi, którzy nie potrafią, nie mogą, czasami nie chcą - ale częściej nie mogą z różnych powodów - wykorzystać tych możliwości. Jeśli uwierzą, że dobra władza jest po to, żeby pomóc im też wykorzystać tę szansę, jaką Polska ma, to moim zdaniem pójdą głosować" - uważa Tusk.

"Kiedy tak konsekwentnie powtarzamy - jest do wzięcia 300 miliardów zł, ale jest to bardzo skomplikowana operacja. To jest wielka bitwa w Europie, ale też operacja wymagająca tysięcy wykwalifikowanych ludzi - od autorów projektów, rolników, mikroprzedsiębiorców, samorządowców po dyplomację, szefa Parlamentu Europejskiego - to musi być jeden mechanizm" - zauważył.

"Z czystym sumieniem mówię ludziom, że jeśli Polska ma przez najbliższe kilka lat tę szansę wykorzystać, to jest to idealny moment. Szczególnie, jeśli prezydent, premier i nasi przedstawiciele w Europie stanowią jeden zespół. Wydaje mi się, że to może zmotywować wielu ludzi, którzy chcieliby coś dla siebie szarpnąć do przodu dzięki tej europejskiej szansie. Ja lepszego argumentu nie znajduję" - zaznaczył szef rządu.

Pytany, czy obawia się wizyty na Podlasiu i na tzw. ścianie wschodniej Tusk odparł, że gdyby się bał swoich rodaków w Wielkopolsce, na Pomorzu, czy w Warszawie, to w ogóle powinien dać sobie z tym spokój.

"Władzę wybiera się po to, żeby rozwiązywała problemy, a nie poklepywała się po plecach. Nie ma czegoś takiego jak region, który jest czyjąś twierdzą. W każdy miejscu w Polsce niektórzy wybierają Platformę, niektórzy PiS, czy SLD - wszędzie znajdziemy sympatyków i oponentów. Dla mnie Podlasie jest o tyle ważne, że jeszcze stosunkowo niedawno było symbolem marnowanej szansy - mówiło się Polska B, zapóźnienie cywilizacyjne. A każdy kto zna Podlasie widzi, że tych wysp wzrostu i energii jest coraz więcej" - zauważył premier.

Pytany, czym jego podróż po Polsce różni się od tej, jaką prowadzi Jarosław Kaczyński, Tusk zaznaczył, że nie przeszkadza oponentom w kontaktach z wyborcami. "Uważam, że wszyscy ludzie mają prawo do swobodnego dostępu do informacji, w tym także do polityków, którzy ubiegają się o poparcie, nie powinno się w tym ludziom przeszkadzać" - dodał.

"Jeśli kilkuset kiboli wychodzi na rynek i skanduje, mnie to za bardzo nie przeszkadza, ale ludzie, którzy chcieli ze mną rozmawiać byli bardzo poirytowani. Był taki moment, że to ci krzyczący, najbardziej agresywni mogli poczuć lekki niepokój - ludzie byli wkurzeni, że ktoś im przeszkadza" - zauważył. "Ale generalnie spotkania z ludźmi są dla mnie budujące - to nie jest ciężar, to jest raczej coś, co podnosi" - zadeklarował.(PAP)

laz/ par/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)