Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Tusk: prawdopodobnie będzie potrzebny kolejny "kadrowy" szczyt UE

0
Podziel się:

Premier Donald Tusk ocenił, że najprawdopodobniej przywódcy unijnych państw
i rządów nie porozumieją się w czwartek w sprawie obsady nowych stanowisk w UE i będzie potrzebny
kolejny unijny szczyt.

Premier Donald Tusk ocenił, że najprawdopodobniej przywódcy unijnych państw i rządów nie porozumieją się w czwartek w sprawie obsady nowych stanowisk w UE i będzie potrzebny kolejny unijny szczyt.

Tusk w drodze na szczyt unijny zadeklarował, że Polsce będzie się dobrze współpracować z każdym z trzech premierów krajów Beneluksu, jeśli któryś z nich zostanie prezydentem UE. Jednocześnie nie wykluczył poparcia na to stanowisko Tony'ego Blaira.

"Wydaje mi się, powiedzmy 60 do 40, że będzie potrzebne jeszcze jedno spotkanie. Będę twardo obstawał przy tym, żebyśmy mniej więcej do północy podjęli decyzję. Jeśli nie będziemy w stanie jej podjąć, to nie możemy udawać sami przed sobą, że jak się prześpimy, to coś się zmieni" - powiedział dziennikarzom szef polskiego rządu na pokładzie samolotu w drodze do Brukseli.

Szefowie państw i rządów mają zadecydować w czwartek o obsadzie trzech unijnych stanowisk: przewodniczącego Rady Europejskiej, wysokiego przedstawiciela ds. polityki zagranicznej i sekretarza generalnego Rady UE.

Premier zadeklarował, że Polsce będzie się dobrze współpracowało z każdym z trzech premierów krajów Beneluksu, których nazwał trójką faworytów na stanowisko prezydenta UE. Ocenił jednocześnie, że z punktu widzenia naszego regionu premier Luksemburga Jean-Claude Juncker (jako kandydat na przewodniczącego Rady Europejskiej) jest najbardziej sprawdzonym w działaniu premierem, który "wiele razy potwierdzał, że jest bardzo czuły na nasz typ wrażliwości".

Odnosząc się do kandydatury belgijskiego premiera Hermana Van Rompuya, Tusk przyznał, że nie może o nim powiedzieć złego słowa, gdyż ma o nim trochę mniej wiedzy niż o pozostałych kandydatach.

Oceniając z kolei kandydaturę szefa holenderskiego rządu Jana Petera Balkenende, Tusk podkreślał jego dobre relacje z Polską, choć - jak dodał - jego opinia na temat unijnego budżetu mogłaby budzić pewne zastrzeżenia.

Tusk nie wykluczył jednocześnie poparcia kandydatury b. premiera Wielkiej Brytanii Tony`ego Blaira na stanowisko prezydenta Unii Europejskiej. O kandydaturze Blaira mówił, że jest ona kontrowersyjna, ale nie u nas, i że Polska umiałaby wyciągnąć korzyści z proponowanej przez niego formuły silnego przywództwa politycznego.

"Tak jak rozumiem interes UE jako całości, to silne przywództwo byłoby wskazane" - powiedział premier. Jednocześnie dodał, że "chciałby mieć szefa Rady UE, który umie słuchać, także polskich argumentów". "Te dwa oczekiwania czasami mogą być w konflikcie, ale na pewno w wymiarze globalnym ktoś silny miałby swoje atuty" - mówił.

"Jeśli formalnie pojawi się kandydatura Blaira na szefa Rady Europejskiej, to otworzy to poważną dyskusję na temat tego, jakie to będzie przewodniczenie. Nie wykluczam, że polskie stanowisko po wysłuchaniu prezentacji (Blaira) byłoby pozytywne. To nie jest przesądzone, ale jest to możliwe" - zapowiedział Tusk w rozmowie z dziennikarzami.

Tusk ocenił, że Blair byłby także dobrym szefem unijnej dyplomacji, chociaż - jak powiedział - po rozmowie z b. brytyjskim premierem nie sądzi, aby był on zainteresowany tym stanowiskiem.

Pytany o kandydaturę b. prezydent Łotwy Vairy Vike-Freibergi powiedział m.in.: "Dyplomacja w wykonaniu Unii Europejskiej jest niezwykle elegancka i ostrożna. (...) Zostawmy tę kandydaturę z takim komentarzem".

Szef polskiego rządu ocenił, że bardziej skomplikowany od wyboru prezydenta UE wydaje się wybór szefa unijnej dyplomacji, bo nie ma tu zdecydowanych faworytów. Powiedział, iż "mniej więcej ustalono", że wysoki przedstawiciel ds. polityki zagranicznej miałby być socjalistą, co przekreśla - jak mówił - bardzo dobrą, z punktu widzenia polskiego, kandydaturę ministra spraw zagranicznych Szwecji Carla Bildta.

Tusk dodał, że dość pewnym kandydatem na to stanowisko - i dla Polski naprawdę niezłym - wydawał się też szef brytyjskiej dyplomacji David Miliband. "Używając aktualnej retoryki, w grze w karty trzeba czasami umieć czekać. Intuicja mi podpowiada, że niektórzy czekają" - powiedział. Jak dodał, z polskiego punktu widzenia warto pilnować, aby nie pojawiła się poważna kandydatura, która by nam jednoznacznie nie odpowiadała. "Mamy tu prawo mówić o powodzeniu" - ocenił.

Szef polskiego rządu podkreślił, że rozmowy, jakie prowadził w ostatnim czasie, wskazują wyraźnie, że "dotychczasowy sposób ustalania w zaciszu gabinetów kandydatów na wysokie stanowisko powoli się wyczerpuje". "Duch i litera Lizbony jest taka, że niektórzy - na pewno Polska - coraz śmielej domagają się większej przejrzystości, czytelnych reguł, trochę więcej demokracji" - mówił.

"W gabinetach też trzeba umieć +ucierać pewne stanowiska+. Ale polska opinia, aby o sposobie działania, pewnej wizji, kandydaci powiedzieli zanim zostaną wybrani (...) zyskała dość powszechną akceptację. Czy to oznacza, że będziemy mieli do czynienia z castingiem - na pewno nie, bo nie można narażać potencjalnych liderów UE na upokarzające odpadanie w wyścigu" - powiedział polski premier.

Zaznaczył też, że sposób, w jaki UE wybierze teraz swoich najwyższych przedstawicieli, może przekształcić się w trwały obyczaj. "Dlatego tak ważne jest, jak wybierzemy; nie tylko kogo, ale jak" - mówił.

Tusk ocenił też, że Polska uzyskała w UE status adekwatny do naszych rzeczywistych możliwości. "Na pewno nikt nie jest skłonny lekceważyć Polski w żadnej sprawie. Także w tej (obsady stanowisk - PAP). Pamiętajmy, że głosujemy ciągle w formule nicejskiej. Polskie 27 głosów czyni nas bardzo cennym partnerem" - powiedział szef polskiego rządu.

Marta Tumidalska (PAP)

laz/ mc/ mow/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)