Biegli badający ślady w domu Barbary Blidy, która 25 kwietnia zeszłego roku popełniła samobójstwo, przedstawili łódzkiej prokuraturze ekspertyzę, niedającą odpowiedzi na podstawowe pytania - podała TVN w programie "Uwaga". Jego autorzy uważają, iż biegli popełnili błędy.
Kwestionują także zeznania funkcjonariuszki ABW ze śledztwa, która mówiła, że poszła z Barbarą Blidą do łazienki, gdzie padł tragiczny strzał, a podczas przesłuchania stwierdziła, iż nie słyszała wystrzału.
Występujący w programie znany ekspert z dziedziny kryminologii prof. Brunon Hołyst, po zapoznaniu się z informacjami o zeznaniach funkcjonariuszki i przygotowaną przez dziennikarzy prawdopodobną rekonstrukcję wydarzeń ocenił, że to nieprawdopodobne, by funkcjonariuszka mogła nie słyszeć wystrzału rewolweru, będąc w bezpośredniej bliskości. "Musieli słyszeć wszyscy, którzy wtedy byli w domu" - dodał.
Według dziennikarzy eksperci z różnych dziedzin przez ponad 600 godzin badali ślady zabezpieczone w domu Barbary Blidy, mimo to nie udało im się dokładnie zrekonstruować wydarzeń w domu byłej posłanki i ich analizy nie przybliżają do końca tej sprawy, zaś sporządzony na zlecenie łódzkiej prokuratury raport biegłych, który miał pomóc w wyjaśnieniu okoliczności śmierci Barbary Blidy, nie pozwala odtworzyć zdarzeń sprzed roku.
TVN podała, że źle pobrano odciski niektórych palców i fragmentów dłoni Barbary Blidy, już po jej śmierci - to zaś utrudnia analizę porównawczą z odciskami zabezpieczonymi w domu Blidów. "Specjalista z zakresu daktyloskopii takich błędów nigdy nie popełnia" - uważa prof. Hołyst. Jego zdaniem to, że odcisk jest nieprawidłowo pobrany da się stwierdzić od razu i wówczas, jeśli to możliwe, należy pobrać nowy odcisk.
Według autorów programu eksperci nie potrafili też określić, w której dłoni Blida trzymała broń oraz do kogo należą męskie ślady krwi zabezpieczone w łazience. Nie zdołali również ustalić, gdzie w tym czasie była funkcjonariuszka ABW - w łazience, czy też poza nią.
Zagadką jest również - w opinii autorów programu - pozycja rewolweru w chwili, gdy wystrzelił w pierś Blidy. Był on - według prof. Hołysta - nienaturalnie usytuowany. Profesor nie wykluczył, że strzał mógł paść w wyniku szamotaniny Blidy z funkcjonariuszką ABW, ale nie da się tego jednoznacznie stwierdzić, bo nie zbadano pod tym kątem szlafroka Blidy, na którym mogły być włókna z kurtki funkcjonariuszki, nie ustalono też z absolutną pewnością, czy na jej ubraniu znalazły się drobinki prochu z rewolweru byłej posłanki. Nie zabezpieczono też śladów obuwia, które mogłyby pomóc w ustaleniu, czy funkcjonariuszka rzeczywiście była z Blidą w toalecie.
Śledztwo w sprawie śmierci Barbary Blidy 25 kwietnia zeszłego roku prowadzi Prokuratura Okręgowa w Łodzi. Ma ona ustalić m.in., czy w trakcie zatrzymywania doszło do niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy ABW.
Dotąd zarzut niedopełnienia obowiązków usłyszał funkcjonariusz katowickiej delegatury ABW Grzegorz S. Kierował on akcją zatrzymania Barbary Blidy w jej domu i - według śledczych - nie wydał dwóm pozostałym funkcjonariuszom polecenia przeszukania Blidy; sam nie sprawdził też, czy b. posłanka miała broń. Grozi mu kara do trzech lat pozbawienia wolności.
Łódzcy śledczy badają także decyzję katowickiej prokuratury w sprawie wydania postanowienia o przedstawieniu zarzutów Blidzie i o jej zatrzymaniu, w tym także wątek ewentualnych nacisków na prokuratorów. W tym ostatnim wątku przesłuchani zostali m.in. uczestnicy narady u ówczesnego premiera Jarosława Kaczyńskiego i w związku z rozbieżnościami w ich zeznaniach zdecydowano o przeprowadzeniu konfrontacji. (PAP)
wkt/ wkr/ mag/