Bardziej otwarty rynek i więcej konkurencji w telekomunikacji, z korzyścią dla konsumentów i unijnej gospodarki - pod takim hasłem unijna komisarz ds. społeczeństwa informatycznego Viviane Reding przedstawiła w czwartek propozycje reformy sektora telekomunikacyjnego w UE.
"Musimy otworzyć rynki, na których rządzą teraz podmioty o dominującej pozycji - powiedziała Reding. - Wszystkie analizy wskazują, że tam, gdzie rynki są otwarte, inwestycje rosną, a ceny dla konsumentów spadają".
Komisja Europejska (KE) uważa, że większej konkurencji służyłoby umacnianie wspólnego unijnego rynku i objęcie nim np. wykorzystania częstotliwości radiowych. Stąd propozycje wspólnego regulatora sektora w Unii Europejskiej, a także rynkowych zasad w rozdziale częstotliwości. Stawka jest duża - rynek komunikacji elektronicznej w UE (telefonia tradycyjna i komórkowa, internet szerokopasmowy) jest wart 270 mld euro rocznie.
KE chce skończyć z różnicami we wdrażaniu unijnego prawa przez krajowe instytucje regulujące, takie jak polski Urząd Komunikacji Elektronicznej (dawniej Urząd Regulacji Telekomunikacji i Poczty). Ale proponowana przez nią unijna instytucja regulująca sektor nie zastąpiłaby krajowych regulatorów, tylko miałaby z nimi współpracować.
Wiele zmian przygotowano z myślą o zwykłych użytkownikach usług: wszyscy obywatele UE mają na przykład odczuć poprawę, jeśli chodzi o dzwonienie na darmowe numery za granicę i z telefonów komórkowych - co dziś często jest płatne, albo w ogóle niemożliwe. Codziennych użytkowników internetu przekona też pewnie zwiększenie uprawnień krajowych regulatorów np. w walce ze spamem.
Konsumenci mają mieć zagwarantowaną możliwość porównania cen różnych operatorów, by z zalewu ofert wybrać naprawdę najlepszą. Bezpieczeństwu danych ma służyć nałożony na operatorów obowiązek informowania o każdym przypadku złamania systemów bezpieczeństwa albo wycieku poufnych danych. Nad wszystkim mają czuwać krajowe instytucje regulujące, które mają też w większym stopniu niż obecnie kontrolować jakość oferowanych przez operatorów usług.
Cała proponowana reforma ma dostosować prawo UE do zmian na rynku i w technologiach informacyjnych. Stąd zamiar oferowania klientom większego dostępu i wyboru częstotliwości radiowych na wspólnym rynku, zarządzanym przez unijną agencję. Wraz z rozwojem technologicznym - co udowodniła telefonia komórkowa i popularność bezprzewodowego internetu - użycie fal radiowych będzie rosło i staną się one poszukiwanym "aktywem gospodarczym". Dlatego KE planuje, by przynajmniej niektóre pasma podlegały jednakowym unijnym zasadom, a także chce dopuścić handel wybranymi częstotliwościami w UE.
Komisarz Reding jest zdania, że istnienie 25 nieskoordynowanych ze sobą krajowych instytucji regulujących oraz 25 systemów przydzielania częstotliwości, to jeden z głównych powodów przepaści, jaka dzieli UE od USA, gdzie działa jeden system, a nad rynkiem czuwa jeden regulator. Rezultat jest taki, że inwestycje w USA w sektorze telekomunikacyjnym sięgają 4,2 proc. PKB, zaś w UE - 2,4 proc.
Na razie Komisja Europejska zamierza rozpocząć publiczne konsultacje w sprawie planowanych reform. Wielkie, w praktyce monopolistyczne firmy już protestują przeciwko wielu wolnorynkowym zasadom i zmuszaniu ich do dzielenia się infrastrukturą z konkurencją. Przedstawienia konkretnych propozycji legislacyjnych można spodziewać się na początku roku 2007, zaś wejścia w życie nowych przepisów - nie wcześniej, niż w roku 2010.
Michał Kot (PAP)
kot/ ap/