Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

UE: Pakiet klimatyczny na szczycie - wola kompromisu, ale nikt nie rezygnuje ze swoich postulatów

0
Podziel się:

Na dzień przed czwartkowo-piątkowym
szczytem UE w Brukseli przywódcy mnożą deklaracje o woli
porozumienia w sprawie pakietu klimatycznego. Polska obstaje przy
swoich postulatach, zastrzegając, że weto będzie ostatecznością.

Na dzień przed czwartkowo-piątkowym szczytem UE w Brukseli przywódcy mnożą deklaracje o woli porozumienia w sprawie pakietu klimatycznego. Polska obstaje przy swoich postulatach, zastrzegając, że weto będzie ostatecznością.

"Naszym celem nie jest weto. Weto jest wyjściem dramatycznie ostatecznym" - deklarował we wtorek premier Donald Tusk po spotkaniu w Warszawie z kanclerz Niemiec Angelą Merkel.

Według francuskiego przewodnictwa, 95 proc. pakietu, który ma zmusić UE do redukcji emisji CO2 o 20 proc. do 2020 roku, jest już uzgodnione. Na stole pozostają najbardziej sporne kwestie, których nie udało się załatwić na poziomie ministrów i ekspertów.

Dla Polski najważniejsze są uprawnienia do emisji CO2 w energetyce. Wychodząc naprzeciw polskim postulatom, Francja jest gotowa wydłużyć okres przejściowy nawet do 2019 roku - wynika z wypowiedzi dyplomatów. W tym czasie polskie elektrownie miałyby dostawać część praw do emisji za darmo, stopniowo coraz mniejszą, począwszy - według dyplomatów - od 70 proc. w roku 2012, kiedy ruszy w UE zmodyfikowany system handlu emisjami (ETS).

W wyjściowej propozycji Komisja Europejska proponowała, by już od 2012 roku elektrownie musiały płacić za 100 proc. uprawnień do emisji CO2. W ten sposób chciała wymusić ograniczenie wysokoemisyjnej produkcji prądu z węgla na rzecz nowoczesnych technologii niskoemisyjnych, a jeszcze lepiej - z odnawialnych źródeł energii jak woda, wiatr, biomasa.

Polski rząd twierdzi, że grozi to drastycznymi podwyżkami cen prądu. Zapewnia, że chce modernizować produkcję energii, ale opartej na węglu. "Bóg dał nam węgiel" - argumentował w poniedziałek w Brukseli minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Wicepremier Waldemar Pawlak tłumaczył, że pierwsza polska elektrownia jądrowa (zerowe emisje CO2) to wciąż pieśń przyszłości - może powstać za co najmniej 15 lat.

Pawlak przypomniał, że postulatem polskiego rządu jest tzw. benchmarking - czyli taki system przyznawania bezpłatnych praw do emisji, który premiuje elektrownie o najlepszej technologii. Im więcej CO2 emitują zakłady, tym więcej musiałyby za to płacić. Polska zabiega, by obowiązywał on co najmniej do końca 2019 r.

Drugi postulat polskiego rządu to wysoki odsetek uprawnień, które stare, bogatsze kraje członkowskie będą przekazywać biedniejszym krajom Europy Środkowowschodniej w ramach tzw. funduszu solidarność. KE zaproponowała transfer 10 proc. uprawnień, stosując kryterium PKB (reszta, czyli 90 proc., ma być rozdzielana na podstawie emisji z poprzednich lat). Wg jej obliczeń, dochód ze sprzedaży tych dodatkowych uprawnień zasiliłby budżet Polski dodatkowym miliardem euro rocznie. Oporne są m.in. Niemcy, które w dodatku intensywnie zabiegają o darmowe uprawnienia dla swoich energochłonnych gałęzi, takich jak przemysł cementowo-wapienny, stalowy i chemiczny, odpowiadających tam za 67 proc. przemysłowych emisji CO2.

Kanclerz Merkel także wyraziła we wtorek oczekiwanie, że szczyt UE zakończy się porozumieniem. "Wiele spraw należy jeszcze wyjaśnić, ale możemy sobie pozwolić na ostrożny optymizm" - powiedziała w Warszawie. Tusk zapewniał, że "strona niemiecka rozumie polski punkt widzenia, a strona polska zrozumiała, że Niemcy także mają swoje specyficzne problemy i interesy".

Przemysł energochłonny ma mieć prawo do darmowych uprawnień, by uniknąć groźby likwidacji zakładów w Europie i ich przeprowadzki np. na Ukrainę albo do Chin - gdzie nie ma rygorystycznych norm emisji CO2. Ale im więcej darmowych uprawnień, tym mniejszy będzie fundusz solidarności finansowany z owych 10 proc. Polska zabiega o więcej. Dziennik "Le Monde" doniósł we wtorek, że Francja proponuje 12 proc.

Poprawki do pakietu zgodne z postulatami Polski złożyli w środę w Parlamencie Europejskim eurodeputowani PO Jerzy Buzek i Bogusław Sonik. PE ma przyjąć pakiet na sesji w przyszłym tygodniu w Strasburgu. "Nasze poprawki w niczym nie przeszkadzają w osiągnięciu 20 proc. redukcji emisji CO2. Proponowane zapisy dają możliwość osiągnięcia tego celu bez nadmiernego obciążenia gospodarki" - tłumaczył Buzek.

W pakiecie jest jeszcze kilka innych spornych spraw. Dla Polski ważnym postulatem jest mechanizm zapobiegający nadmiernym wahaniom cen uprawnień do emisji CO2, na który nie chce się zgodzić francuskie przewodnictwo. Zamiast tego, Francja proponuje monitoring sytuacji przez KE, która reagowałaby dopiero, kiedy na rynku wystąpią "nieprawidłowości".

Do spraw budzących najwięcej kontrowersji należą też finansowanie instalacji wychwytywania i składowania CO2 emitowanego przez elektrownie (tzw. CCS) oraz zezwolenie na zaliczanie inwestycji za granicą do osiągnięcia celu krajowej redukcji. Emisje w krajach UE firmy mogłyby dzięki temu "rekompensować" np. sadzeniem lasów w krajach rozwijających się.

Wśród krajów członkowskich, które zgłaszają najwięcej zastrzeżeń do pakietu, poza Polską i Niemcami są także Włochy wielokrotnie grożące wcześniej wetem na szczycie. W środę włoska minister ds. środowiska Stefania Prestigiacomo powiedziała, że jest "ostrożnie optymistyczna" co do możliwości porozumienia. "Wszystkie kraje zdają sobie sprawę, że ten temat musi być zamknięty w tym tygodniu" - powiedziała.

Unijny komisarz ds. środowiska Stawros Dimas ocenił w środę w Poznaniu, że jest pewien, iż na szczycie "przywódcy skutecznie zajmą się pozostałymi zagadnieniami związanymi z pakietem klimatyczno- energetycznym" i dojdą do porozumienia.

Michał Kot (PAP)

kot/ ro/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)