Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

UE: Rusza otwarty na konkurencję rynek zbrojeniowy

0
Podziel się:

Rynek zamówień obronnych wart kilkadziesiąt
miliardów euro rocznie otwiera się od soboty dla wszystkich
krajów, w tym Polski, które przystąpiły do unijnego kodeksu
postępowania w dziedzinie kontraktów zbrojeniowych.

Rynek zamówień obronnych wart kilkadziesiąt miliardów euro rocznie otwiera się od soboty dla wszystkich krajów, w tym Polski, które przystąpiły do unijnego kodeksu postępowania w dziedzinie kontraktów zbrojeniowych.

Polski rząd zdecydował się otworzyć rynek na konkurencję z Zachodu wbrew sprzeciwowi lobby zbrojeniowego.

Pomysł wzajemnego otwarcia rynków zaakceptowały wszystkie kraje UE poza Danią, która nie uczestniczy we współpracy wojskowej, oraz Węgrami i Hiszpanią. Na specjalnej stronie internetowej uczestnicy będą się dzielić informacjami o zamówieniach na swoich rynkach zbrojeniowych i otworzą je dla firm z innych krajów. Zagraniczne i krajowe firmy mają na równych prawach startować w przetargach o minimalnej wartości miliona euro.

W ten sposób powstanie wspólny rynek zbrojeniowy na wzór tego, który istnieje już w UE w handlu "zwykłymi" towarami. Przystąpienie doń było w pełni dobrowolne, ale kraj, który się zdecydował, ma przestrzegać zobowiązań. Będzie nad tym czuwać Europejska Agencja Obronna (EDA), która ma publikować regularne raporty (pierwszy jesienią) o funkcjonowaniu systemu, by mobilizować kraje, które nadal będą dyskryminować zagraniczną konkurencję.

Wysoki przedstawiciel UE ds. polityki zagranicznej i bezpieczeństwa Javier Solana jest przekonany, że kodeks zadziała. "Po raz pierwszy w historii, europejskie kraje zobowiązały się do zamawiania wyposażenia obronnego u siebie nawzajem, mając na względzie tylko to, która oferta jest lepsza, zamiast automatycznie zwracać się do krajowego producenta" - powiedział.

Większy i otwarty rynek ma być impulsem do wzrostu nakładów na badania i rozwój, które obecnie nie przekraczają 1,3 proc. wszystkich wydatków obronnych krajów UE. Tymczasem USA wydają na to sześć razy tyle, co UE. "W biznesie zbrojeniowym nie można już dłużej iść w pojedynkę. Jeśli chcemy być konkurencyjni na arenie międzynarodowej (...), musimy połączyć siły i zasoby" - dodał Solana.

Dyrektor wykonawczy EDA Nick Witney spodziewa się, że już w poniedziałek na stronie internetowej www.eda.europa.eu pojawią się pierwsze zamówienia o wartości ponad 100 mln euro, "od karabinów po radary". "To tylko początek" - powiedział na konferencji prasowej w Brukseli.

W grudniu zeszłego roku Komisja Europejska szacowała połączone budżety obronne krajów UE na 169 mld euro. 82 mld z tego przeznacza się na zamówienia publiczne. Zdaniem Witneya kodeks obejmie zamówienia wartości ok. 30-40 mld - nie dotyczy on bowiem ani broni ABC (atomowej, biologicznej i chemicznej), która na zawsze pozostanie domeną narodową, ani zamówień w rodzaju spinaczy dla kancelarii sztabowych czy ziemniaków dla garnizonowych kuchni - tego rodzaju towary podlegają unijnemu i krajowemu prawu o zamówieniach publicznych.

Chodzi o to, by otworzyć tradycyjne rynki zbrojeniowe, których te zasady, zgodnie z traktatem, nie obejmują. Art. 296 stanowi, że kraje członkowskie mogą stosować dowolne restrykcje w odniesieniu do "produkcji lub handlu bronią, amunicją lub materiałami wojennymi". Właśnie te bariery ma znieść kodeks postępowania EDA.

W analizie z grudnia ubiegłego roku Komisja Europejska ubolewała, że "w praktyce większość państw członkowskich korzysta prawie automatycznie z możliwości zwolnienia nieomal wszystkich zamówień publicznych w dziedzinie obronności z przepisów wspólnotowych. Jedynie 10 proc. ogłoszeń o zamówieniach jest publikowanych przez ministerstwa obrony. W rezultacie większość zamówień w dziedzinie obronności jest przyznawana na podstawie krajowych przepisów dotyczących zamówień publicznych".

Przeciwko przystąpieniu Polski do kodeksu opowiadało się Polskie Lobby Przemysłowe, które jest zdania, że polska branża jest jeszcze zbyt słaba, a na stworzeniu jednolitego europejskiego rynku zamówień obronnych skorzystają tylko największe europejskie koncerny.

Szef EDA przekonuje, że jest inaczej, a informacja o wszystkich przetargach w UE jest potrzebna przede wszystkim małym i średnim firmom, bo wielcy gracze i tak mają swoje źródła informacji. "Na otwarciu rynków wszyscy mogą zyskać: budżety narodowe, siły zbrojne, ośrodki badawcze, przemysł i podatnicy" - powiedział Nick Witney.

Michał Kot (PAP)

kot/ icz/ ap/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)