Wielka Brytania i Holandia rozpoczynają w czwartek wybory do Parlamentu Europejskiego (PE), które w całej UE zakończą się w najbliższą niedzielę.
Będą to już siódme powszechne wybory do PE, po raz pierwszy zorganizowane w 1979 roku. Prawo bezpośredniego wyboru 736 eurodeputowanych ma 375 mln obywateli 27 krajów unijnych.
Największym wyzwaniem tych wyborów jest frekwencja - regularnie malejąca, mimo rosnących z biegiem lat i wraz z przyjmowaniem kolejnych traktatów UE kompetencji Parlamentu Europejskiego.
W 1979 roku frekwencja wynosiła 61,99 proc., ale w 2004 spadła do zaledwie 45,47 proc. W Polsce i na Słowacji była w 2004 roku najniższa i wynosiła odpowiednio 20,8 i 16,9 proc. Sondaże zakładają, że w tym roku wyniesie w skali UE od 43 do 49 proc.
Wybory do PE wszędzie są powszechne, bezpośrednie i proporcjonalne, ale ustalenie szczegółów należy do krajów członkowskich, które mają własne ordynacje wyborcze. Stąd drobne różnice jeżeli chodzi o daty głosowań. I tak np. Brytyjczycy i Holendrzy będą głosowali w czwartek, Irlandczycy w piątek, Czesi w piątek i sobotę, Włosi w sobotę i niedzielę, a Słowacy, Łotysze, Cypryjczycy i Maltańczycy w sobotę. Jednak obywatele większości państw UE, w tym Polski, pójdą do urn wyborczych w niedzielę.
Kilka krajów już umożliwiło swym obywatelom wcześniejsze głosowanie (tzw. early voting). Jak poinformował PE, frekwencja w Szwecji, Finlandii i Estonii pobiła rekordy z wcześniejszych wyborów.
W Szwecji wcześniejsze głosowanie rozpoczęło się 20 maja i do wtorku wieczorem głosy oddało 5 proc. uprawnionych. W porównywalnym okresie w poprzednich wyborach głosowało tylko 3,18 proc. W Finlandii z możliwości wcześniejszego głosowania skorzystało w pierwszych dwóch dniach (28 i 29 maja) 5,6 proc. uprawnionych. W Estonii do wieczora 1 czerwca, głosy oddało 5,6 proc. uprawnionych. W tej liczbie mieszczą się także głosujący drogą elektroniczną od 28 maja.
Niezależnie od daty wyborów, z ogłoszeniem wyników komisje wyborcze w poszczególnych krajach będą musiały poczekać do zamknięcia ostatniego lokalu wyborczego w UE, czyli do godz. 22.00 w niedzielę.
Liczba wybieranych eurodeputowanych jest proporcjonalna do ludności każdego z państw członkowskich. I dlatego niewielka Malta wybiera tylko pięciu eurodeputowanych, a Niemcy - aż 99. Polacy wybiorą 50 europosłów.
Administracja PE dwoi się i troi, by zachęcić Europejczyków do głosowania. W środę w kampanii informacyjnej wziął udział astronauta Europejskiej Agencji Kosmicznej, Belg Frank De Winne, który przesłał z pokładu Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS) apel do udziału w wyborach.
Astronauta powiedział, że jego sześciomiesięczna misja na pokładzie ISS "pokazuje jak wiele Europejczycy mogą osiągnąć, kiedy pracują razem". "Stąd, z góry, Europa już wydaje się zjednoczona" - dodał De Winne.
"Przed odlotem na stację kosmiczną zadbałem o to, by oddać głos przez przedstawiciela, więc wybory europejskie mnie nie ominą. Mam nadzieję, że także i wy weźmiecie udział w głosowaniu, gdziekolwiek jesteście i jakiekolwiek są wasze poglądy polityczne" - mówił De Winne, który na ISS poleciał w zeszłym tygodniu na pokładzie rosyjskiego statku kosmicznego Sojuz.
Inga Czerny (PAP)
icz/ ap/