Ukraina chce, by negocjowana obecnie umowa stowarzyszeniowa z UE obowiązywała tylko dziesięć lat; ograniczenie to miałoby ją uchronić przed losem "wiecznego sąsiada UE" - doniósł w środę opiniotwórczy ukraiński tygodnik "Dzerkało Tyżnia".
Jak pisze tygodnik na swych stronach internetowych, taka postawa Kijowa wywołuje niepokój Brukseli.
Wiadomość o postulatach Ukrainy "Dzerkało Tyżnia" otrzymało od informatorów w polskich kręgach dyplomatycznych. Anonimowe źródła, na które powołuje się tygodnik, przekazały, że strona europejska nalega, by w umowie stowarzyszeniowej nie było mowy o końcowym okresie jej obowiązywania.
"Nasi rozmówcy twierdzą, że (wysunięty przez Ukrainę) warunek, dotyczący końcowego terminu obowiązywania umowy (stowarzyszeniowej) wywołuje w Unii Europejskiej wątpliwości co do +ostatecznego i niezmiennego+ wyboru europejskiego, dokonanego przez władze ukraińskie" - podkreśla "Dzerkało Tyżnia".
Źródła w dyplomacji ukraińskiej twierdzą z kolei, że wymóg umieszczenia w umowie stowarzyszeniowej terminu jej obowiązywania jest odpowiedzią na odmowę UE udzielenia Ukrainie perspektywy członkostwa w Unii.
"W związku z tym, że strona europejska nie zgadza się na wpisanie w umowie o stowarzyszeniu perspektywy członkostwa Ukrainy w UE nie chcemy, by dokument ten obowiązywał wiecznie, lecz chcemy mieć możliwość jego zmiany. Za kilka lat możemy na przykład rozpocząć rozmowy o traktacie akcesyjnym" - powiedział tygodnikowi anonimowy ukraiński dyplomata.
Ta sama osoba wyraziła także zdziwienie z powodu wątpliwości strony europejskiej, dotyczących "nieodwołalności wyboru europejskiego ukraińskich władz", które - jak pisze "Dzerkało Tyżnia" - nalegają na jasny zapis o perspektywie członkostwa Ukrainy w negocjowanej umowie stowarzyszeniowej.
Ukraina chce, by dokument ten został parafowany do końca bieżącego roku, czyli jeszcze podczas polskiej prezydencji w UE. W dążeniach tych Kijów cieszy się poparciem Warszawy.
Niektóre kraje unijne, takie jak Niemcy i Francja, apelują tymczasem, by rozmowy o stowarzyszeniu odłożyć do czasu rozwiązania problemu przetrzymywanych w aresztach i sądzonych za przestępstwa gospodarcze przedstawicieli ukraińskiej opozycji.
Chodzi m.in. o byłą premier Julię Tymoszenko i byłego szefa MSW w jej rządzie, Jurija Łucenkę.
Z Kijowa Jarosław Junko (PAP)
jjk/ kar/