Około tysiąca przeciwników przedłużenia umów o stacjonowaniu na Ukrainie rosyjskiej Floty Czarnomorskiej oraz podobna liczba zwolenników militarnej obecności Rosji na Krymie demonstrowała w środę przed siedzibą ukraińskiego parlamentu w Kijowie.
Akcja odbyła się w pierwszą rocznicę zawarcia tzw. umów charkowskich, podpisanych przez prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza i prezydentem Rosji Dmitrija Miedwiediewa. Przedłużyły one termin pobytu Floty Czarnomorskiej na Ukrainie, z główną bazą w Sewastopolu, o 25 lat z możliwością prolongaty tego okresu do 2047 roku, w zamian za co Kijów dostał od Moskwy 30-procentową zniżkę cen gazu.
Przeciwników tego porozumienia zebrała we wtorek przed Radą Najwyższą w Kijowie partia Nasza Ukraina byłego prezydenta Wiktora Juszczenki. Stojąc na czele państwa, deklarował on, że rosyjska marynarka wojenna musi opuścić Ukrainę do 2017 r., jak przewidywały wcześniejsze umowy w tej sprawie.
Zwolennicy Floty Czarnomorskiej wystąpili pod flagami uznawanej za prorosyjską Partii Regionów obecnego szefa państwa Wiktora Janukowycza. Obie strony rozdzielał kordon milicji.
Przemawiając do zebranych, Juszczenko porównał umowy charkowskie z zawartą przez hetmana Bohdana Chmielnickiego w 1654 roku ugodą perejasławską, w wyniku której Ukraina została włączona do Rosji.
"Przegraliśmy bitwę o strategię naszego bezpieczeństwa. Mówiąc +tak+ rosyjskiej flocie w Sewastopolu, powiedzieliśmy +nie+ możliwości naszej integracji ze wspólnotą europejską" - oświadczył.
Demonstracja była częścią przeprowadzonego przed siedzibą parlamentu zjazdu Naszej Ukrainy. Jego uczestnicy uchwalili rezolucję, w której domagają się zerwania umów z Rosją, dotyczących przedłużenia okresu dzierżawy jej flocie ukraińskich baz na Krymie.
Ukraińska opozycja uważa, że umowy charkowskie są dla Ukrainy niekorzystne, gdyż w ich wyniku Kijów faktycznie nie otrzymał od Rosji tańszego gazu.
Dzień wcześniej, we wtorek, do kiosków na Ukrainie trafił najnowszy numer tygodnika "Ekspert" z wywiadem z byłym dowódcą rosyjskiej Floty Czarnomorskiej, admirałem Igorem Kasatonowem. Oświadczył on, że Rosja nigdy nie opuści baz wojskowych na Ukrainie.
"Rosyjska flota w Sewastopolu pozostanie na zawsze! Tak, jak Rosja nie odda (Japonii - PAP) Wysp Kurylskich, tak i nie odda (Ukraińcom - PAP) Sewastopola" - podkreślił Kasatonow.
Ostrzegł przy tym, że jeśli któryś z przywódców rosyjskich odważy się wyprowadzić rosyjską marynarkę wojenną z należącego do Ukrainy Krymu, przypłaci to utratą władzy. "W tym samym czasie pozbawi się stanowiska. Zostanie z niego po prostu zmieciony" - oznajmił rosyjski admirał.
Z Kijowa Jarosław Junko (PAP)
jjk/ kar/