Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Ukraina: Demonstranci w Kijowie oskarżani o prowokację

0
Podziel się:

Antyrządowi demonstranci, którzy okupują od nocy budynek resortu
sprawiedliwości Ukrainy w Kijowie, są oskarżani o prowokację i krytykowani za czas, w jakim
zdecydowali się na akcję. Deputowani we wtorek na specjalnej sesji mają rozpatrzyć m.in. dymisję
rządu.

Antyrządowi demonstranci, którzy okupują od nocy budynek resortu sprawiedliwości Ukrainy w Kijowie, są oskarżani o prowokację i krytykowani za czas, w jakim zdecydowali się na akcję. Deputowani we wtorek na specjalnej sesji mają rozpatrzyć m.in. dymisję rządu.

Większość kijowian, którzy wychodzą w poniedziałkowy poranek ze stacji metra Chreszczatyk, ze zdumieniem ogląda się w prawo. Niektórzy przystają. Przechodząc przez drzwi stacji, trafiają na trzy przewrócone duże śmietniki.

Za nimi widać okno pobliskiego budynku ministerstwa, w którym jest wybita szyba i powyginaną krata. Duża okienna rama przypomina instalację na wystawie sztuki nowoczesnej - jest szczelnie wypełniona przez stertę drewnianych krzeseł i biurek.

Obok widać rozbitą tabliczkę z pozostałościami napisu: "ministerstwo sprawiedliwości". Drzwi wejściowych do gmachu pilnuje sześciu młodych mężczyzn w wojskowych kaskach. Jeden z nich ma milicyjną tarczę. Przed strażnikami, na małym stoliku leży egzemplarz ukraińskiej konstytucji i kilka cukierków. W konstytucji podkreślono zdanie mówiące, że władza na Ukrainie pochodzi od narodu.

Zajęty w nocy z niedzieli na poniedziałek budynek jest teraz we władaniu demonstrantów z Majdanu Niepodległości. Czas akcji nie wszystkim się jednak podoba. Jako pierwsza niezadowolenie wyraziła minister sprawiedliwości Ołena Łukasz, która w wystąpieniu telewizyjnym zagroziła, że w razie dalszej okupacji budynku będzie wnioskować o wprowadzenie stanu wyjątkowego. Niezadowoleni są też niektórzy przechodnie.

Starszy mężczyzna w kożuchu nie kryje emocji. Podchodzi energicznym krokiem do manifestantów. "To prowokacja! Dlaczego zajęliście ten budynek akurat tej nocy? Przecież jutro ma być posiedzenie parlamentu! Miały być rozmowy. A teraz władza to może wykorzystać przeciwko nam!" - krzyczy. "Jesteście durniami!" - gorączkuje się.

"Niech pan tak nie krzyczy, szanowny panie. Mamy dobry słuch. I nie jesteśmy prowokatorami" - odpowiada jeden demonstrantów. "I dlaczego nazywa nas pan durniami?" - pyta. "W końcu mamy demokrację, można mówić, co się chce!" - krzyczy dalej mężczyzna w kożuchu. Przytakuje mu kobieta z zakupami, która przystanęła, przysłuchując się kłótni.

Kilka metrów dalej stoi pięć elegancko ubranych kobiet. Naradzają się, spoglądając w kierunku drzwi ministerstwa. Po kilku minutach najodważniejsza z nich podchodzi do jednego ze strażników. Ubrana w czarne futro i futrzaną czapkę kobieta jest o głowę wyższa od demonstranta.

"Czy mogłybyśmy wejść? My tu pracujemy" - zagaja urzędniczka. "Mamy rozkaz: nie wpuszczać. Nikogo!" - odpowiada hardo młody człowiek zadzierając głowę. "Bardzo prosimy" - uśmiecha się kobieta. "Nic nie mogę zrobić" - ucina rozmowę strażnik. Urzędniczki odpuszczają. Jedna z nich chwyta za telefon. "Odsyłają nas do domu" - relacjonuje. Kobiety odchodzą w kierunku stacji metra.

Z Kijowa Grzegorz Łakomski (PAP)

gł/ ksaj/ ap/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)