Szef ukraińskiej drogówki Serhij Kołomijec zaapelował do kierowców, by nie kupowali podpisanych jego nazwiskiem dokumentów, przypominających "list żelazny", dzięki którym mogą rzekomo uniknąć odpowiedzialności za łamanie przepisów.
Komendant poinformował w czwartek na konferencji prasowej w Kijowie, że podpisane jego nazwiskiem dokumenty sprzedawane są od jakiegoś czasu na ukraińskich bazarach. Widnieje na nich prośba do funkcjonariuszy drogowych, by udzielali okazicielowi takich dokumentów "wszelkiej pomocy" i "nie przeszkadzali" mu w poruszaniu się po drogach Ukrainy.
"Ludzie kupują takie dokumenty, płacąc za nie duże pieniądze. Radzę tego nie robić, bo nie ma dokumentów, które zwalniają z odpowiedzialności za łamanie prawa. Czy nikt nie rozumie, że jest to głupota?" - gorączkował się Kołomijec.
Podrabianie wszelkiego rodzaju legitymacji, dyplomów i zaświadczeń jest na Ukrainie bardzo dochodowym biznesem. Niewypełnione druki legitymacji służbowych wszelkich instytucji państwowych można kupić nawet na stoiskach z pamiątkami w samym centrum Kijowa. (PAP)
jjk/ kar/