Administracja prezydenta Baracka Obamy odrzuciła zarzuty prawicowych komentatorów, że zbyt wolno zareagowała na atak islamistów na konsulat USA w Bengazi 11 września br., w którym zginął ambasador amerykański w Libii Chris Stevens i trzech innych Amerykanów.
Od wielu tygodni telewizja Fox News i inne prawicowe media zarzucają administracji, że jej niezdecydowanie i wahania jak odpowiedzieć na atak sprawiły, iż doszło do tragedii. Rodziny zabitych oskarżają wręcz Biały Dom o tchórzostwo.
W czwartek wieczorem (czasu USA) CIA przedstawiła dokumenty mające dowodzić, że jej uzbrojeni funkcjonariusze w Libii w ciągu niecałych 25 minut pospieszyli na pomoc dyplomatom w oblężonym przez terrorystów konsulacie.
Fox News donosił, że kiedy agenci CIA w Bengazi zawiadomili centralę w Waszyngtonie o ataku, nakazano im powstrzymać się od zbrojnych działań.
CIA stanowczo zdementowała tę informację.
Z opublikowanych dokumentów wynika, że agenci CIA i współpracujący z nimi prywatni agenci ochrony pospieszyli na pomoc zaatakowanym dyplomatom.
CIA liczyła jednak na pomoc libijskich sił bezpieczeństwa, której nie otrzymała.
Sprawa ataku na konsulat w Bengazi jest od tygodni nagłaśniana przez Fox News i prawicowe stacje radiowe, które opisują ją jako przykład zaniedbań ze strony administracji Obamy. Ma to obalić tezę rządu przed wyborami, że prezydent ma znaczne osiągnięcia w walce z terroryzmem.
Z Waszyngtonu Tomasz Zalewski (PAP)
tzal/ ro/