Deklaracje ws. Ukrainy już nie wystarczą; oczekuję, że USA mogą jeszcze dziś ogłosić nowe sankcje wizowe, a nawet finansowe - powiedział PAP w środę b. ambasador USA na Ukrainie Steven Pifer. UE powinna się do nich dołączyć, by były skuteczniejsze - dodał.
"Jak rozumiem, rząd USA przygotowuje dodatkowe sankcje wizowe i może nawet finansowe. Myślę, mam wielką nadzieję, że rząd jeszcze dziś je ogłosi" - powiedział PAP Pifer, który był ambasadorem USA w Kijowie za administracji prezydenta Billa Clintona, a obecnie jako ekspert Brookings Institution jest jednym z czołowych amerykańskich komentatorów wydarzeń na Ukrainie.
We wtorkowych starciach protestujących przeciwników władzy z policją zginęło w Kijowie co najmniej 26 osób. W ocenie Pifera odpowiedzialność za ten "tragiczny dzień" ponoszą przede wszystkim rząd i prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz.
"Nie jest jasne, jak to się zaczęło, ale policja była gotowa do bardzo szybkiej eskalacji" przemocy - powiedział Pifer.
Jak podkreślił, "czas na deklaracje się skończył" i Zachód powinien wprowadzić sankcje wizowe oraz zamrozić aktywa osób odpowiedzialnych za użycie siły. "Jeśli USA i UE wspólnie wprowadzą sankcje, wtedy będą one miały większy wpływ" - podkreślił.
Zdaniem Pifera celem tych sankcji będzie po pierwsze ukaranie winnych użycia siły, a po drugie przesłanie sygnału do osób z otoczenia władzy, w tym oligarchów. "Te sankcje powinny skłonić osoby z kręgu prezydenta Janukowycza do wywierania na niego wpływu, by zakończył przemoc i szukał pokojowego rozwiązania. W przeciwnym razie zagrożone będą także ich zdolności do podróżowania i prowadzenia działalności finansowej (z Zachodem)" - powiedział były ambasador. To powinno zaniepokoić np. Rinata Achmetowa, najbogatszego obywatela Ukrainy, który kontroluje w ukraińskim parlamencie grupę kilkudziesięciu posłów rządzącej Partii Regionów. "Achmetow ma warte 80 mln funtów mieszkanie w Londynie i na pewno będzie mu przeszkadzać, jeśli nie będzie mógł podróżować do UE" - ocenił Pifer.
Były dyplomata zastrzegł jednak, by nie wiązać z sankcjami zbyt dużych oczekiwań. "Na Ukrainie wierzy się, że sankcje USA i UE będą magiczną różdżką, że wszystko rozwiążą. Myślę, że sankcje mogą wzmocnić presję na Janukowycza, by znaleźć rozwiązanie, ale wciąż będziemy mieć kryzys, który rozwiązać muszą przede wszystkim sami Ukraińcy" - powiedział.
Zdaniem eksperta wtorkowe wydarzenia na Ukrainie są na rękę Rosji. "W Moskwie jest nerwowa atmosfera; obawiają się, że protesty na Ukrainie mogą jakoś zainspirować Rosjan. Dlatego myślę, że rozprawienie się z demonstrantami zostało dobrze przyjęte w Moskwie" - powiedział. Przyznał, że nie wie, co powiedzieli sobie w rozmowach Janukowycz z prezydentem Rosji Władimirem Putinem, ale przypuszcza, że "Janukowycz usłyszał bardzo silne zachęty".
Sytuacja na Ukrainie jest relacjonowana w środę przez wszystkie główne amerykańskie dzienniki. "Washington Post" w artykule redakcyjnym stwierdził, że celem Putina jest podporządkowanie Ukrainy Rosji, kosztem relacji tego kraju z Europą i USA. "Trzy miesiące protestów pokazały jednak, jak mało jest prawdopodobne, że mu się uda: zbyt wielu Ukraińców jest gotowych do zaryzykowania życia, by bronić niepodległości kraju" - napisał "WP".
Z Waszyngtonu Inga Czerny (PAP)
icz/ jhp/ kar/