Zbrojna interwencja NATO w Libii była w piątek głównym tematem spotkania prezydenta Baracka Obamy z przebywającym z wizytą w USA sekretarzem generalnym sojuszu, Andersem Foghem Rasmussenem.
Po spotkaniu Biały Dom ogłosił oświadczenie stwierdzające, że NATO i USA będą kontynuowały operacje militarne w Libii dopóki Muammar Kadafi będzie brutalnie tłumił rebelię przeciw swoim rządom, mordując ludność cywilną.
Tego samego dnia doradca prezydenta ds. bezpieczeństwa narodowego Thomas Donilon przyjął w Białym Domu delegację rebeliantów libijskich, z szefem tymczasowego rządu Mahmudem Dżebrilem.
Tymczasowa Narodowa Rada Libijska, skupiająca kierownictwo powstania przeciw dyktaturze Kadafiego, zabiega o dyplomatyczne uznanie jej przez USA jako jedynej legalnej władzy w Libii.
Rada stara się też o fundusze Kadafiego zamrożone w bankach amerykańskich, aby wykorzystać je do finansowania walki z wojskami reżimu.
USA zwiększyły ostatnio pomoc finansową dla rebeliantów, ale nie zdecydowały się na formalnie uznanie ich władz. Uczyniły to już natomiast Francja i Włochy.
Tymczasem minister obrony Robert Gates powiedział, że interwencja w Libii kosztowała już USA 750 milionów dolarów - więcej niż początkowo przewidywano.
Z Waszyngtonu Tomasz Zalewski (PAP)
tzal/ ro/