Oskarżony w USA o współudział w przygotowaniach do ataku 11 września 2001 r. Zacarias Moussaoui sam zaproponował prokuratorom, że złoży obciążające go zeznania w zamian za uzyskanie lepszych warunków pobytu w więzieniu do czasu egzekucji.
Ujawnił to we wtorek na procesie terrorysty jego adwokat Edward B.MacMahon. Usiłuje on przekonać ławę przysięgłych, że Moussaoui jest niepoczytalny i dlatego nie powinien otrzymać kary śmierci.
Poprzedniego dnia Moussaoui, 37-letni Marokańczyk z francuskim obywatelstwem, zeznał, że 11 września 2001 miał być pilotem piątego porwanego samolotu, którym miał staranować Biały Dom. Wraz z nim - powiedział - w akcji tej miał wziąć udział Richard Reid, aresztowany w grudniu 2001 przy próbie zdetonowania w samolocie ładunku wybuchowego ukrytego w bucie.
Mecenas MacMahon, który poprzednio starał się nie dopuścić, aby jego klient w ogóle zeznawał na rozprawie, co mu się nie udało, obecnie usiłuje podważyć wiarygodność jego zeznań. Jeden z powołanych przez niego świadków zeznał na przykład, że szefowie Moussaouiego w Al-Kaidzie mówili, że "z jego głową jest nie w porządku".
Poprzednio Moussaoui zaprzeczał, jakoby miał cokolwiek wspólnego z zamachem 11 września, chociaż nigdy nie negował, że był członkiem Al-Kaidy i szkolił się w jej obozach w Afganistanie.
Moussaouiego aresztowano w sierpniu 2001 r. w stanie Missouri, gdzie uczył się pilotażu w szkole lotniczej. Postawiono mu wtedy tylko zarzuty naruszenia przepisów imigracyjnych. Później jednak sam się przyznał, że jest terrorystą Al-Kaidy.
Obecny proces, toczący się w Alexandrii (przedmieście Waszyngtonu), ma już tylko rozstrzygnąć o rodzaju kary - w grę wchodzi tylko kara śmierci albo dożywotniego więzienia.
W środę obie strony, oskarżyciele i adwokaci, rozpoczęłyi swoje wystąpienia końcowe. Werdyktu oczekuje się do końca tygodnia.
Tomasz Zalewski (PAP)
mc/