W ostatnich godzinach głosowania w prawyborach w New Hampshire we wtorek po godz. 17 czasu lokalnego (godz. 23 czasu polskiego) lokale wyborcze w Manchesterze, największym mieście stanu, wypełniają się ludźmi.
Formalnie prawybory odbywają się w obu amerykańskich partiach, ale uwaga wszystkich kieruje się na listę republikańskich kandydatów do nominacji prezydenckiej. Jest ich 30, ale liczy się jedynie pięciu. Wśród Demokratów jest faktycznie tylko jeden kandydat - prezydent Barack Obama.
W szkole im. Webstera przy Elm Street głosuje Ward 1, zamożna dzielnica miasta, zamieszkana niemal wyłącznie przez Republikanów.
Camilla Hathaway, właścicielka restauracji w Manchesterze, zawsze głosuje na kandydatów Partii Republikańskiej. Tym razem popiera Newta Gingricha.
"To najlepszy kandydat. Ma wizję Ameryki, doświadczenie, jest świetny w debatach" - mówi. Camilla wie oczywiście, że notowania Gingricha spadły w ostatnich tygodniach, ale mówi, że "nie zwraca uwagi na sondaże".
Jeżeli jej faworyt nie wygra prawyborów, w wyborach prezydenckich poprze każdego innego kandydata.
"Chodzi nam o to, aby usunąć Obamę. On rujnuje kraj, przede wszystkim gospodarkę. Mamy rekordowy deficyt" - mówi.
Pani Hathaway ma do prezydenta pretensję o plany podniesienia podatków i o reformę ochrony zdrowia, która przyczyniła się do powiększenia deficytu.
Przed szkołą grupa młodych ludzi przebranych za "bogaczy" - mężczyźni w futrach i cylindrach, kobiety w wieczorowych sukniach z perłami. Wznoszą transparenty z napisami:"Multimilionerzy za Mittem" i skandują: "Firing is a human right" (Wyrzucanie z pracy to prawo człowieka).
To demonstranci z ruchu "99 procent", przypominający wyborcom o patrycjuszowskim rodowodzie faworyta Republikanów w prawyborach, byłego gubernatora Massachusetts, Mitta Romney'a, który jako szef firmy Bain Capital postawił ją na nogi przez masowe redukcje zatrudnienia.
Przed wszystkimi lokalami wyborczymi, na chodnikach i głównych skrzyżowaniach ulic, stoją na styczniowym zimnie z transparentami sympatycy kandydatów. Z trzymanych przez nich billboardów można by sądzić, że najwięcej zwolenników mają w New Hampshire: Ron Paul i Jon Huntsman.
Kampania wyborcza w USA trwa do samego końca. Nie ma "ciszy przedwyborczej", w dniu głosowania kandydaci jeżdżą po mieście i apelują o poparcie.
Za Huntsmanem agituje jego żona Nancy.
"W całym stanie ludzie skupiają się wokół jego przesłania, które brzmi: kraj na pierwszym miejscu, nie polityka. Jego celem jest przywrócenie zaufanie do systemu i wprowadzenie limitów kadencji pozostawania na urzędzie" - mówi PAP pani Huntsman.
W sztabie Gigricha nastrój wyczekiwania. Pracuje tam 14 osób jako płatny personel i kilkudziesięciu ochotników - głównie emerytów. Przyjechali z innych stanów, niektórzy aż z Kalifornii. Wolontariusze dzwonią do mieszkańców miasta, namawiając ich do głosowania na Newta.
Kilka ulic dalej mieści się główna kwatera Romney'a. W licznych pokojach ponad stu ochotników przy telefonach i komputerach. Przy drzwiach korespondentów wita uprzejmie młoda ciemnowłosa dziewczyna. Przyjechała aż z Utah.
"Mogą państwo robić zdjęcia, ale nie można robić wywiadów" - informuje. A z kim można porozmawiać? Można z rzecznikiem prasowym - Robertem Williamsem. W tym celu trzeba do niego wysłać e-mail. Ale może pan Williams jest dostępny na miejscu?
"Nie ma go tutaj. Jest już w naszym hotelu, gdzie odbędzie się przyjęcie po ogłoszeniu wyników" - słyszymy w odpowiedzi.
Jest 17 - trzy godziny przed zamknięciem lokali wyborczych, ale sztab Romney'a szykuje się już do "party zwycięstwa".
Tomasz Zalewski (PAP)
tzal/ awl/