Śnieg zaczął w piątek padać na południu Stanów Zjednoczonych; w niektórych miejscach pojawił się tam po raz pierwszy od 10 i więcej lat - informuje agencja Associated Press.
Opady wystąpiły - lub są zapowiadane - na obszarze od Teksasu po północną Florydę oraz wzdłuż wybrzeży Georgii i Karoliny Południowej.
W rejonie Dallas w Teksasie mówi się o najbardziej śnieżnej zimie od 32 lat. Spadło tam już ponad 30 cm białego puchu. Bilansem tego ataku zimy jest pawie 200 wypadków drogowych, tysiące gospodarstw domowych bez prądu i setki odwołanych lotów.
Pada też, choć nie tak intensywnie, w Luizjanie, Missisipi i Alabamie. Skutki są jednak poważne, ponieważ te stany nie mają ani doświadczenia z ostrymi zimami, ani sprzętu do walki ze śniegiem.
Wystarczyło więc, żeby dla północnych obszarów Florydy meteorolodzy przewidzieli 2,5 centymetra śniegu, żeby władze zdecydowały się na zamknięcie szkół. Podobnie jest w Alabamie i Georgii.
American Airlines odwołały w piątek 240 lotów, przede wszystkim z i do międzynarodowego portu lotniczego Dallas-Fort Worth. W Atlancie linie Delta Airlines odwołały tego dnia aż 1100 lotów, ponieważ prognozy mówią tam o 5 centymetrach śniegu.
W Karolinie Południowej śnieg spadł w niektórych miejscowościach nadmorskich, m.in. w Charleston, gdzie nie widziano go od 2000 roku.
Prognozy dla Savannah w Georgii mówią o ponad 7 cm śniegu; po raz ostatni padało tam w lutym 1996 roku. (PAP)
az/ mc/
5661773