Czwartkowa prasa amerykańska podkreśla po trzęsieniu ziemi na Haiti, że kraj ten potrzebuje nie tylko doraźnej pomocy humanitarnej, ale długofalowego wsparcia. O pomoc dla Haiti apeluje do Amerykanów na łamach "Washington Post" były prezydent Bill Clinton, od lipca specjalny wysłannik ONZ na Haiti.
W artykule zatytułowanym "Co możemy zrobić, by pomóc Haiti - teraz i później", Clinton pisze, że kraj ten wymaga być może największej w dziejach obu Ameryk akcji humanitarnej. Wskazuje, że w tej chwili potrzebne są przede wszystkim pieniądze na artykuły pierwszej potrzeby, i że liczą się nawet małe datki. Dalszym wyzwaniem - pisze były prezydent - będzie "nie tylko odbudowa Haiti, ale pomoc dla niego, by stało się silnym i bezpiecznym krajem, jakiego jego naród zawsze pragnął i na jaki zasługuje".
"Washington Post" w artykule wstępnym chwali administrację prezydenta Baracka Obamy za reakcję na tragedię, w tym wysłanie z pomocą dla Haiti lotniskowca Carl Winson oraz decyzję o wstrzymaniu procedury deportacji z USA nielegalnych imigrantów z Haiti. Dziennik chwali też "zwykłych Amerykanów" - organizacje pomocowe apelujące o pomoc dla Haiti odnotowały bowiem "nadzwyczajny odzew". Zauważa przy tym, że trzęsienie ziemi dotknęło kraj, który i tak "żyje na krawędzi".
"New York Times" zauważa: "Zawsze kiedy zdarza się katastrofa, przypominamy sobie, że Haiti jest najbiedniejszym krajem na (naszej) półkuli". Podkreśla, że Stany Zjednoczone ponoszą "wyjątkową odpowiedzialność za swego sąsiada" i powinny też zmobilizować inne kraje do pomocy. "To nie jest praca na kilka miesięcy - to zobowiązanie na lata" - dodaje dziennik.
"Trzęsienie ziemi o tej skali w każdym kraju byłoby katastrofą, ale to było jedynie w części katastrofą naturalną. Spójrzcie na Haiti i zobaczycie, co mogą uczynić krajowi złe rządy, bieda i konflikty polityczne przez pokolenia". "New York Times" konkluduje: "Haitańczycy nie potrzebują kondolencji - potrzebują pomocy i zdolności, by pomóc sobie samym". (PAP)
awl/ ro/
int.