Były gubernator Massachusetts, Mitt Romney, jest pewny zwycięstwa w odbywających się na Florydzie we wtorek republikańskich prawyborach. Sondaże wskazują, że kolejnej rundzie wyścigu do nominacji prezydenckiej powinien wysoko pokonać Newta Gingricha.
"Zaczynam myśleć, że wygramy jutro" - powiedział w poniedziałek podczas spotkania z mieszkańcami stanu.
Głosują oni od godz. 7 rano do godz. 8 wieczorem (czasu lokalnego). Część wyborców oddała głosy wcześniej, z tego niektórzy korespondencyjnie. Umożliwiają to zmiany ordynacji wyborczej wprowadzone w ostatnich latach.
Na Florydzie kluczowe bloki elektoratu to wojsko i weterani, emeryci - stanowiący jedną szóstą mieszkańców stanu - oraz Latynosi. W tej ostatniej grupie szczególnie duży odłam stanowią Kubańczycy - imigranci po rewolucji Castro w 1959 r. i ich potomkowie urodzeni już w USA.
Romney prowadził na Florydzie bardzo intensywną kampanię, spotykając się z wyborcami i sponsorując ogłoszenia telewizyjne. Te ostatnie atakowały głównie Gingricha. Były gubernator ma nad nim znaczną przewagę finansową, co - sadząc z sondaży - przyniosło efekty.
Gingrich, były przewodniczący Izby Reprezentantów, starał się obniżyć poprzeczkę oczekiwań wobec swego wyniku na Florydzie.
"Nie przegram tu wysoko" - powiedział we wtorek rano w telewizji ABC. Podkreślił jednocześnie, że jego zdaniem rezultat na Florydzie wcale nie rozstrzygnie wyścigu nominacji prezydenckiej.
Komentatorzy uważają jednak, że ewentualne zwycięstwo Romneya w tym stanie z przewagą ponad 10 procent praktycznie przesadzi rywalizację na jego korzyść.
Z Waszyngtonu Tomasz Zalewski (PAP)
tzal/ sp/