Syryjscy dysydenci mieszkający w USA zaapelowali we wtorek do władz w Waszyngtonie, by wywarły presję na prezydenta Syrii Baszara el-Asada i skłoniły go do natychmiastowego ustąpienia ze stanowiska. Pragną także nowych sankcji wobec jego reżimu.
Z przedstawicielami syryjsko-amerykańskiej społeczności spotkała się we wtorek amerykańska sekretarz stanu Hillary Clinton, by przedyskutować to, co Departament Stanu nazywa "sytuacją naglącą" w Syrii.
Brutalne dławienie protestów opozycyjnych demonstrantów znacznie się w Syrii nasiliło.
Co najmniej 24 osoby zostały zabite w Syrii przez siły bezpieczeństwa w poniedziałek, w pierwszym dniu świętego miesiąca muzułmanów, ramadanu - poinformowało we wtorek Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka, mające siedzibę w Londynie. Źródło to podało, że tego dnia w całej Syrii aresztowano ponad 150 osób.
Społeczność międzynarodowa potępiła niedzielny atak sił zbrojnych Syrii na miasto Hama, gdzie opór antyreżimowy jest szczególnie silny. Wg syryjskich obrońców praw człowieka w Hamie zabito około 100 osób.
USA co prawda nałożyły już sankcje na prezydenta Baszara el-Asada i innych przedstawicieli władz w Damaszku w reakcji na brutalne tłumienie prodemokratycznych protestów, lecz, zdaniem obserwatorów, sankcje te mają wymiar symboliczny i zostały wprowadzone zbyt późno.
Jeden z dysydentów syryjskich w USA powiedział we wtorek, że Rada Bezpieczeństwa ONZ powinna wprowadzić nowe sankcje wobec syryjskiego reżimu, i dodał, że "zbrodnie przeciwko ludzkości, które popełniono w Syrii, powinny być sądzone przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym".(PAP)
mmp/ mc/
9511979 9511866 arch.