Odpowiedzialny za regulację rynku ekspertyz medycznych Andrew Rennison wszczął dochodzenie w sprawie błędnego oskarżenia mężczyzny o dokonanie gwałtu w mieście, w którym nigdy nie był; podstawą oskarżenia był dowód z DNA - podał brytyjski dziennik "Guardian".
Ekspertyzę DNA wykonano w największym prywatnym laboratorium wykonującym usługi kliniczne dla policji - LGC Forensics. Policja nie ma własnego laboratorium, ponieważ rządowa placówka wykonująca wcześniej takie ekspertyzy (FSS) została zamknięta jako nierentowna.
Firma LGC przyznała, że w jej laboratorium doszło do skażenia próbek. Fiolka zawierająca próbkę DNA pobraną od ofiary gwałtu była w pojemniku z kilkoma innymi, będącymi materiałem dowodowym w osobnych śledztwach, i najprawdopodobniej została skażona.
Niewykluczone, że sprawa ta będzie powodem do przyjrzenia się innym, w których podstawą skazania był materiał DNA - pisze "Guardian", powołując się na źródła policyjne.
Mężczyzna od października ub.r. przebywa w więzieniu w Exeter w związku z dochodzeniem ws. zakłócenia porządku publicznego. W tym czasie na podstawie dowodu z DNA oskarżono go o gwałt w odległym o 250 km Manchesterze, gdzie - jak twierdził - nigdy nie był. Obecnie nosi się z zamiarem wystąpienia z powództwem przeciw policji. (PAP)
asw/ mc/