Michaił Gorbaczow uważa, że troska Zachodu o prawa człowieka w Rosji jest często wyrazem stosowania podwójnych standardów: innego dla siebie, a innego dla Rosji, a wszelka presja w tej kwestii na prezydenta Władimira Putina na lipcowym szczycie G-8 odniesie skutek odwrotny od zamierzonego.
"Im bardziej w Rosji ugruntuje się przekonanie, że Zachód wywiera presję na Rosję w dziedzinie praw człowieka, tym bardziej wzmocni to pozycję Władimira Putina, która jest bliska aspiracjom Rosjan" - powiedział w wywiadzie dla poniedziałkowego brytyjskiego dziennika "The Times" Gorbaczow, ostatni sekretarz generalny KPZR i były prezydent ZSRR.
Gorbaczow skrytykował ambasadę USA w Kijowie za ingerencję w wewnętrzne sprawy Ukrainy w czasie "pomarańczowej rewolucji", choć przyznał, że rewolucja wyrastała z oburzenia ludności na skorumpowany reżim Leonida Kuczmy.
"Wiceprezydent USA Dick Cheney, który na Litwie krytykuje Rosję za łamanie praw człowieka, odlatuje z Wilna do Kazachstanu, ale tam już nie ma nic do powiedzenia o demokracji, mimo iż prezydent Nursułtan Nazarbajew właśnie został prezydentem na trzecią kadencję w sowieckim stylu z 91-procentowym poparciem" - powiedział Gorbaczow.
"Rosja zmierza we właściwym kierunku, konsekwentnie i na swój sposób. Zasady demokracji realizowane są w specyficznym kontekście. Nie można zapominać o historycznej, ekonomicznej i społecznej sytuacji Rosji" - podkreślił.
Odnosząc się do krytykowanej na Zachodzie ustawie o ścisłej kontroli w Rosji działalności organizacji pozarządowych, Gorbaczow retorycznie pyta: "Dlaczego zagraniczne organizacje miałyby być zaangażowane w proces polityczny w Rosji?" (PAP)
asw/ mmp/ ap/