Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

W.Brytania: Lider Partii Pracy zawłaszcza polityczne centrum

0
Podziel się:

Lider brytyjskiej Partii Pracy Ed Miliband zarysował ambicję odbudowy
społeczeństwa, w którym ludzie bez względu na status materialny mają wobec siebie obowiązki,
krytykując zarazem rządzących torysów za to, że faworyzują najbogatszych.

Lider brytyjskiej Partii Pracy Ed Miliband zarysował ambicję odbudowy społeczeństwa, w którym ludzie bez względu na status materialny mają wobec siebie obowiązki, krytykując zarazem rządzących torysów za to, że faworyzują najbogatszych.

W przemówieniu na dorocznym zjeździe laburzystów w Manchesterze przywódca opozycji obiecał, że zjednoczy naród i przeprowadzi go przez okres trudności ekonomicznych. Gospodarka brytyjska jest w recesji po raz drugi od 2008 r. Rząd realizuje społecznie niepopularny program cięć wydatków.

Przemówienie Milibanda, wygłoszone bez kartki, odbierane jest jako próba osadzenia laburzystów w politycznym centrum i zepchnięcia konserwatystów na prawo.

Miliband zaznaczył, że oczekuje od bogatych większego wkładu w uzdrowienie gospodarki niż od biednych. Oskarżył zarazem lidera torysów Davida Camerona o to, że chroni bogatych przed wyrzeczeniami ekonomicznymi, które w niewspółmiernym stopniu spadają na biednych.

"Nie można być premierem dla wszystkich, dzieląc społeczeństwo: na Północ i Południe, na tych, co pracują, i tych, co nie pracują i nie mogą. Nie można być premierem całego narodu, jeśli się ma szefa klubu parlamentarnego (mowa o Andrew Mitchellu - PAP) nazywającego policjantów plebsem" - powiedział pod adresem Camerona.

Miliband zarzucił też Cameronowi, że osobiście skorzysta na zmianie stawek podatkowych zarządzonej przez jego rząd (obniżce wprowadzonej przez poprzedni laburzystowski rząd stawki 50 proc. od rocznych zarobków powyżej 150 tys. funtów do 45 proc.). Zapowiedział, że przyszły rząd Partii Pracy podzieli banki na działy detaliczne i inwestycyjne, jeśli obecny tego nie zrobi.

Politykę oszczędnościową rządu uznał za nieskuteczną, ponieważ miała na celu zmniejszenie potrzeb finansowych rządu, a tymczasem rząd pożycza więcej. Skrytykował też rząd Camerona za to, że nie usuwa praktyk monopolistycznych w gospodarce i nie poskromił zorganizowanych grup interesów, czego skutkiem jest droga energia, transport i benzyna.

Przyszły rząd Partii Pracy nie odwołałby cięć wprowadzonych przez konserwatystów, ale podszedłby do nich w duchu sprawiedliwości społecznej i realizowałby politykę promującą wzrost gospodarki - zapewnił.

Lider Partii Pracy chciałby reformy oświaty, tak by młodzież, która nie chce iść na studia wyższe, mogła zdobyć specjalistyczne kwalifikacje techniczne w wieku 18 lat, tzw. techniczny bakalaureat. Chciałby też, by rząd finansował kursy przysposobienia do zawodu, ale by odpowiadały za nie firmy, nie urzędnicy.

Ostatni sondaż ośrodka ComRes dla dziennika "Independent" sugeruje, że Partię Pracy popiera 38 proc. ankietowanych wobec 35 proc. popierających konserwatystów i 15 proc. - ich koalicyjnego partnera, liberalnych demokratów.

Politolog z uniwersytetu Nottingham Matthew Ashton sądzi, że największą słabością Milibanda jest to, że jest szeroko odbierany jako imitacja Tony'ego Blaira i brak mu charyzmy, której np. burmistrz Londynu Boris Johnson ma w nadmiarze. Innym problemem Milibanda zdaniem Ashtona jest nieautentyczność. Ponieważ dorosłe życie spędził w świecie polityki, nie jest odbierany przez ludzi jako "swój człowiek".

Inny komentator polityczny Ian Dunt sądzi, że Miliband bywa postrzegany jako przywódca niezdecydowany, dla którego każdy wybór jest trudny, ale jako lider partii radzi sobie dobrze i w Partii Pracy nie ma niesnasek ani zakulisowych przepychanek występujących wśród torysów i liberałów. (PAP)

asw/ mc/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)