Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

W.Brytania: Policja kładzie nacisk na prewencję

0
Podziel się:

Policja, która w W. Brytanii jest zdecentralizowana, kładzie w swej
działalności nacisk na prewencję. Celem jest niedopuszczenie do rozruchów ulicznych, niszczenia
mienia, czy rozwoju politycznego ekstremizmu. Nie zawsze jednak jej się to udaje.

Policja, która w W. Brytanii jest zdecentralizowana, kładzie w swej działalności nacisk na prewencję. Celem jest niedopuszczenie do rozruchów ulicznych, niszczenia mienia, czy rozwoju politycznego ekstremizmu. Nie zawsze jednak jej się to udaje.

W razie obaw, że w czasie ulicznych demonstracji może dojść do zakłócenia porządku publicznego lub aktów wandalizmu policja dokonuje prewencyjnych aresztowań. W piątek aresztowała blisko 200 członków skrajnie prawicowej, rasistowskiej organizacji EDL (Angielskiej Ligi Obrony) z obawy, że mogą sprowokować bójki z muzułmanami.

W lutym 2009 r. prewencyjnie do W. Brytanii nie wpuszczono holenderskiego deputowanego, przywódcę antyimigracyjnej Partii na Rzecz Wolności Geerta Wildersa, który miał prezentować w Izbie Lordów kontrowersyjny, antyislamski film "Fitna".

W ramach prewencji nie dopuszcza się do wyjazdu znanych policji piłkarskich chuliganów na zagraniczne mecze, spisuje się budzących podejrzenia osobników na stacjach metra lub uświadamia komuś, że jest namierzony, nawet jeśli się go nie aresztuje.

Ważnym elementem prewencji jest współpraca z lokalnymi społecznościami służąca budowie wzajemnego zaufania. Na przykład z chwilą pojawienia się dużych skupisk polskich imigrantów, różne siły policyjne organizowały dla nich spotkania, by zapoznać ich ze swą pracą, poinformować, jak się kontaktować, itd.

Metoda nie zawsze się sprawdza w stosunkach z muzułmanami. Zainaugurowana w 2007 r. strategia "Prevent" mająca na celu głównie przeciwdziałanie radykalizacji muzułmańskiej młodzieży została skrytykowana jako kosztowna i mało przydatna.

Tony Bunyan, dziennikarz specjalizujący się w policyjnej inwigilacji, napisał o policyjnej filozofii prewencji, że opiera się na dwóch założeniach: po pierwsze - sprawcy przestępstw raz skazani, znów mogą się ich dopuścić, a po drugie - policja musi mieć wiedzę o ludziach, którzy mają czyste konto, ale zachodzi ryzyko, że mogą się dopuścić pewnego typu przestępstw.

W pierwszym przypadku chodzi o zapobieganie recydywie, a w drugim o działania mające na celu zidentyfikowanie długofalowego zagrożenia, np. dla porządku społeczno-politycznego ze strony radykalnych grup politycznego marginesu. Takie grupy, np. skrajnie prawicowe lub lewicowe, policja stara się rozpracować m.in. z pomocą infiltracji.

O tym jaki jest zakres policyjnej infiltracji nie wiadomo, bo są to informacje tajne. Na poczatku tego roku "Guardian" ujawnił, że policyjny tajniak Mark Kennedy przez 7 lat infiltrował jedną z organizacji ochrony środowiska i żył w konkubinacie z co najmniej dwiema jej działaczkami. Policyjny raport w tej sprawie stwierdził, że Kennedy nie był wystarczająco nadzorowany.

Infiltrowane są także środowiska zorganizowanej przestępczości i kluby piłkarskie. Wsparciem policyjnych metod operacyjnych jest rozbudowany system baz danych (w tym największa baza DNA w świecie), a także uliczne kamery - w tym drugim przypadku W. Brytania jest prawdziwym światowym mocarstwem.

Jeśli policja wydaje zgodę na marsz protestacyjny, to stara się go odpowiednio zabezpieczyć. Pilnuje kolumny na całej długości, by nie wyłamywały się z niej jakieś grupy, których będzie trudno upilnować. 9 października w czasie marszu studentów w tym właśnie celu policja celowo go spowalniała. W specjalnych ulotkach poinformowała też uczestników, jak się mają zachować.

Gdy uliczny protest wymyka się spod kontroli, policja stosuje metodę tzw. kotła - przypierania do muru jego uczestników do czasu wystudzenia emocji. Sposób ten budzi kontrowersje, ponieważ "do kotła" trafiają często osoby przypadkowe.

Jeśli policja nie zdoła zapanować nad protestem, jak stało się to np. w ub.r. podczas burzliwego protestu studentów w związku ze podwyżką opłat za studia, to identyfikuje ona sprawców rozruchów na podstawie zdjęć z kamer ulicznych.

Tak się stało również w sierpniu br., gdy policja opublikowała zdjęcia ok. 8 tys. wyrostków plądrujących sklepy w kilku miastach. Publikacji zdjęć towarzyszyły apele o pomoc w ich zidentyfikowaniu.

Konto policji obciążają błędy, jak np. antyterrorystyczna akcja zakończona omyłkowym zabiciem Brazylijczyka Jeana Charlesa de Menezesa. Antynarkotykowa operacja przeciwko Markowi Dugganowi zakończona jego śmiertelnym postrzeleniem także miała nieprzewidziane skutki w postaci zajść ulicznych w wielu miastach. Za powód uważa się niepoinformowanie rodziny o tym incydencie. W kwietniu 2009 r. w czasie protestu antyglobalistów zaatakowany pałką od tyłu gazeciarz Ian Tomlinson, który w proteście nie brał udziału, doznał ataku serca i zmarł.

W związku z cięciami wydatków rządowych i niezadowoleniem całych grup ludności, m.in. studentów, nauczycieli, pracowników budżetówki, a także radykalizacją polityczną wyrażającą się m.in. w protestach tzw. oburzonych, coraz częściej mówi się o wyposażeniu policji w armatki wodne.

W czasie marszu studentów po raz pierwszy w historii (z wyjątkiem Irlandii Płn.) policję wyposażono w gumowe kule. Uczestnikom zajść skazanym za naruszenie porządku lub niszczenie mienia grozi się odebraniem świadczeń socjalnych, jeśli z nich korzystają. (PAP)

asw/ ro/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)