Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

W.Brytania: Reforma ordynacji testem dla koalicjantów

0
Podziel się:

W Wielkiej Brytanii odbędzie się w czwartek referendum w sprawie nowej
ordynacji wyborczej. Konserwatyści przystali na to w ramach umowy koalicyjnej z liberałami, ale są
przeciwni zmianom. Liberałowie są "za", co wywołuje napięcia w koalicji.

W Wielkiej Brytanii odbędzie się w czwartek referendum w sprawie nowej ordynacji wyborczej. Konserwatyści przystali na to w ramach umowy koalicyjnej z liberałami, ale są przeciwni zmianom. Liberałowie są "za", co wywołuje napięcia w koalicji.

Perspektywa referendum doprowadziła do przegrupowań na scenie politycznej.

Opozycyjna Partia Pracy popiera zmiany, ale wielu jej członków jest im przeciwnych. 114 laburzystowskich posłów Izby Gmin i ponad 80 członków Izby Lordów, w tym byli członkowie gabinetów Tony'ego Blaira i Gordona Browna, m.in. John Reid, David Blunkett czy Hazel Blears, to przeciwnicy zmian.

Lider partii Ed Miliband argumentuje, że system polityczny wymaga zmian, i podoba mu się to, że w nowym systemie głosy wyborców zyskają większy ciężar gatunkowy. Uważa też, że zmiany wyjdą jego partii na dobre. Atakuje zarazem lidera liberałów Nicka Clegga, nazywając go antyreklamą obozu "tak".

Reforma ordynacji polegałaby na odejściu od obecnego systemu obsadzania mandatu przez kandydata, który uzyskał w wyborach zwykłą większość, i wprowadzeniu systemu większościowego z 50-procentowym progiem (tzw. AV - Alternative Voting System).

Okręgi pozostałyby jednomandatowe, ale wyborca zamiast krzyżyka przy nazwisku jednego tylko kandydata stawiałby numerki przy nazwiskach kandydatów w zależności od swych preferencji.

W przypadku, gdyby żaden z kandydatów nie uzyskał 50 proc. głosów w tzw. pierwszej preferencji, odpadałby ten, który miał ich najmniej, a pozostałym doliczano by głosy tzw. drugiej preferencji, a więc te, przy których jego wyborcy postawili nr 2.

Procedura powtarzana byłaby do czasu, aż któryś z kandydatów uzyskałby 50 proc. System AV obowiązuje m.in. w Irlandii.

Liberałowie sądzą, że zmiana ordynacji pomoże im zwiększyć stan posiadania, ponieważ wyborcy, nawet jeśli identyfikują się z nimi, nie głosują na nich w przekonaniu, że są bez szans, a zatem głos oddany na nich jest stracony. Ich najsłabszą stroną jest to, że nie są uważani za alternatywę dla największych partii: konserwatystów i laburzystów.

Obecny system wyborczy uprzywilejowuje duże partie, które tworzą silny rząd.

Niektórzy komentatorzy sądzą, że duże większości bezwzględne, którymi dysponował Tony Blair przez trzy kadencje parlamentarne z rzędu, nie wyszły na dobre brytyjskiej demokracji, ponieważ najważniejsze decyzje podejmowano w wąskim kręgu wtajemniczenia z pominięciem Izby Gmin.

Do tradycji silnych, jednopartyjnych rządów przywiązani są torysi, przekonani, że rząd silny to rząd efektywny, a koalicje to rządy słabe i niestabilne. Twierdzą też, że system AV jest zbyt skomplikowany i kosztowny i że zmiany mogą przynieść niezamierzone i niepożądane efekty, np. wprowadzić do parlamentu małe partie skrajnie prawicowe.

Z sondażu BPIX dla tygodnika "Mail on Sunday" wynika, że 51 proc. ankietowanych nie chce systemu AV, wobec 33 proc. popierających go. Spora liczba wyborców sądzi, że koszt referendum oceniany na 80 mln funtów to pieniądze zmarnowane i że kraj ma inne, o wiele poważniejsze zmartwienia.

W W. Brytanii nie ma tradycji referendum. Ostatnie odbyło się w 1975 r., w dwa lata po wejściu kraju do EWG. Od tego czasu przeprowadzono dziewięć referendów lokalnych.

Oficjalnie zarówno liberałowie, jak i torysi zapewniają, że mimo różnic zdań w sprawie AV koalicji nie grozi rozpad. W ocenie komentatorów niesnaski między nimi powstałe na tle AV sugerują, że koalicja przechodzi z etapu małżeństwa z miłości w etap małżeństwa z rozsądku.(PAP)

asw/ mc/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)