Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

W czwartek Sejm rozpocznie prace nad powołaniem komisji śledczej

0
Podziel się:

W czwartek Sejm zajmie się zgłoszonymi przez kluby Lewicy, PiS i PO
projektami uchwał ws. powołania komisji śledczej ds. wyjaśnienia tzw. afery hazardowej. Największe
kontrowersje budzi zakres prac komisji oraz to, który klub obejmie stanowisko jej szefa. Marszałek
Bronisław Komorowski podkreślił w środę, że "nie ma powodów, aby prace komisji ślimaczyły się ponad
miarę".

*W czwartek Sejm zajmie się zgłoszonymi przez kluby Lewicy, PiS i PO projektami uchwał ws. powołania komisji śledczej ds. wyjaśnienia tzw. afery hazardowej. Największe kontrowersje budzi zakres prac komisji oraz to, który klub obejmie stanowisko jej szefa. Marszałek Bronisław Komorowski podkreślił w środę, że "nie ma powodów, aby prace komisji ślimaczyły się ponad miarę". *

PiS i Lewica uważają, że fotel przewodniczącego powinien przypaść opozycji. PiS jest zdania, że skoro poseł Lewicy kieruje pracami komisji śledczej ds. wyjaśnienia okoliczności śmierci Barbary Blidy, to ich przedstawiciel powinien stać na czele komisji ds. "afery hazardowej". Z kolei klub Lewicy uważa, że szefem komisji powinien być poseł tego klubu. W ocenie Lewicy przewodniczenie pracom przez posła PiS może grozić polityczną wojną i kłótniami między PO i PiS.

"Bardzo chętnie weźmiemy na siebie trud przewodniczenia komisji, ale znając PO wiemy, że do tego nie dopuści" - powiedział w środę dziennikarzom kandydat Lewicy do prac w komisji Bartosz Arłukowicz.

Poseł PO Grzegorz Dolniak pytany, czy Platforma ulegnie opozycji i odda jej przewodnictwo komisji, zaznaczył, że nie znalazł "żadnych nowych treści w wystąpieniach opozycji, które miałyby PO skłonić do takiego wariantu". "To nie jest ten etap, kiedy powinniśmy wyłaniać przewodniczącego komisji" - zaznaczył.

PSL komisji przewodniczyć nie chce. Szef klubu ludowców Stanisław Żelichowski powiedział w środę dziennikarzom, że to komisja wybierze swojego przewodniczącego. Jego zdaniem nie powinna być to "osoba walki, ale rozejmu". Jak zauważył, koalicja PO-PSL w komisji będzie miała większość. "To, czy przewodniczącym będzie ktoś z PO, czy nie, to i tak nie ma znaczenia" - uważa. Ewentualnemu przewodniczącemu z opozycji i tak byłoby trudno w takim układzie "coś przeprowadzić" - podkreślił.

Również Dolniak przyznał iż, "nie ma takiej emocji w PSL, aby aktywnie uczestniczyć w pracach komisji śledczej". "Oczywiście ludowcy delegują swojego przedstawiciela, ale bez takiej naturalnej ambicji, żeby przewodniczyć pracom" - dodał. Na pytanie, czy w związku z taką postawą PSL, jest już przesądzone, iż to Platforma obejmie przewodnictwo komisji odparł: "Nie, my jeszcze nie podejmowaliśmy żadnych decyzji w tej sprawie".

Według rzecznika klubu PiS Mariusza Błaszczaka fakt, iż szefem komisji będzie najprawdopodobniej poseł PO wskazuje, że "Platforma będzie sędzią we własnej sprawie". "Mamy nadzieję jeszcze na to, że nastąpi opamiętanie PO, ale to jest bardzo zły sygnał" - powiedział w środę PAP. Pytany, czy posłowie PiS będą pracować w komisji pod przewodnictwem PO, Błaszczak odpowiedział: "Nam zależy na tym, żeby wyjaśnić prawdę na ten temat. Nie będziemy wdawali się w prowokacje, które Platforma robi, ale mamy wciąż nadzieję na to, że PO się opamięta".

W środę jako potencjalnego kandydata na szefa komisji wymieniano Mirosława Sekułę. Szef klubu PO Grzegorz Schetyna powiedział, że jest on "rozważany" jako kandydat. Podkreślił jednak, że są też inne kandydatury, a żadne decyzje w tej sprawie jeszcze nie zapadły. Sam Sekuła powiedział, że nic nie wie o tym, by miałby objąć fotel szefa komisji, nie ma też certyfikatu dostępu do informacji tajnych. Zastrzegł jednocześnie, że - jeśli taka propozycja by się pojawiła - to każdy poseł, a więc i on, musi być gotowy do objęcia każdej funkcji, którą powierzy mu klub Platformy.

Zdaniem Dolniaka, o Sekule można mówić tylko "ciepło": był on dobrze przygotowanym i sprawnym przewodniczącym komisji Przyjazne Państwo, a wcześniej szefem Najwyższej Izby Kontroli. Również w ocenie Żelichowskiego, Sekuła dobrze kierowałby pracami komisji.

Sprawą dzielącą posłów jest też zakres prac komisji. Platforma chce zbadać tok prac nad tzw. ustawą hazardową za rządów SLD (od 2002 roku), rządów PiS (2005-2007) aż do momentu wygłoszenia w Sejmie informacji rządu PO-PSL w tej sprawie (październik 2009).

Według projektu PiS, komisja miałaby zbadać nieprawidłowości działań parlamentarzystów, członków rządu oraz pracowników administracji rządowej podczas prac nad projektem ustawy o grach i zakładach wzajemnych. Komisja miałaby też wyjaśnić okoliczności ujawnienia tajemnicy państwowej o przebiegu postępowania prowadzonego przez CBA. Wniosek Lewicy obejmuje m.in. zakres i charakter nieformalnych relacji między politykami i przedstawicielami administracji państwowej a przedstawicielami branży hazardowej.

"Projekt PO rozmywa sprawę afery hazardowej. Idzie wbrew słowom premiera Donalda Tuska, który mówił, że chce ją wyjaśnić do końca. Widać wyraźnie, że chodzi o zamiecenie sprawy pod dywan" - powiedział na konferencji prasowej Błaszczak.

"Dlaczego premier Donald Tusk w tejże uchwale nie godzi się na to, aby podstawowym akcentem badania była kwestia, która interesuje miliony Polaków, czyli kwestia zbadania kontaktów polityków, ministrów, członków rządu i innych osób podległych Donaldowi Tuskowi jako szefowi partii oraz jako prezesowi Rady Ministrów z przedstawicielami branży hazardowej i jaki to miało wpływ na proces stanowienia prawa?" - pytała Beata Kempa (PiS).

PO i PSL chcą prześledzić prace nad tzw. ustawą hazardową od 2002 r. Żelichowski przekonywał w środę, że należy sprawdzić, jakie działania polityków powodowały mniejsze, a jakie większe wpływy z hazardu do budżetu państwa.

Ten zakres prac jest jednak za szeroki dla Lewicy. Jak powiedział Arłukowicz, "problemem" jest Zbigniew Chlebowski, Mirosław Drzewiecki i to co się działo z ustawą hazardową, a nie to jak wyglądała historia hazardu w Polsce. "Chyba, że PO chce nakręcić film dokumentalny o historii hazardu" - powiedział.

Platforma chce szybko zakończyć pracę komisji, tak aby raport z jej prac powstał do lutego.

"Zakresem czasowym nie może być to, co postanowi PO, ale ma być to moment wyjaśnienia problemów, które dotknęły PO" - powiedział Arłukowicz. Zaznaczył, że powinna działać szybko i sprawnie. "Ale jeśli ma pracować na wyścigi, to takiej zgody nie ma" - dodał.

Lewica i PO proponują by w komisji zasiadało 7 posłów; PiS chce, aby było ich 9.

Arłukowicz przyznaje, że otrzymał rekomendacje od swojego klubu, by być członkiem tej komisji. Nieco mniej wiadomo o kandydatach innych klubów.

"Jest bardzo szeroki katalog bardzo dobrze przygotowanych postaci, spełniających kryteria. Uporamy się z tym sprawnie, kiedy będziemy mieli komisję" - powiedział Dolniak. Pytany o pojawiające się nazwiska Sebastiana Karpiniuka i Jarosława Urbaniaka, odparł, że oczywiście posłowie ci są dobrze przygotowani, "ale mógłby wymienić jeszcze kilkanaście nazwisk osób również mogących wejść do komisji".

Według Żelichowskiego, kandydatem zatwierdzonym wstępnie przez klub PSL jest Adam Krzyśków. Zastrzegł jednak, że kandydat musi mieć certyfikat dostępu do informacji niejawnych, a nie ma za wiele czasu, by na to czekać. "Żeby nie robić zamętu (...) kilka osób (z PSL) złożyło ankiety o dostęp do informacji niejawnych, a ten który otrzyma go najszybciej, wejdzie do komisji" - dodał.

Błaszczak podkreślił, że klub PiS nie podjął decyzji, kto zasiądzie w komisji. "Zastanawiamy się nad kandydaturami, w chwili kiedy komisja powstanie, przedstawimy kandydatów" - zapewnił. Największe szanse mają Beata Kempa i Zbigniew Wassermann. W tym kontekście wymienia się także Antoniego Macierewicza.

"To będą osoby, które są przygotowane i mogą od razu przystąpić do pracy, mają certyfikaty dostępu do informacji niejawnych i mają doświadczenie w takiej pracy" - powiedział PAP Błaszczak.

Wiadomo jednak, że ewentualna kandydatura Macierewicza wzbudza kontrowersje. "Jeżeli mamy szybko pracować, bez zbędnych emocji z założonym terminem na luty, to (w komisji) powinni pracować posłowie, których naturalną emocją powinno być szybkie wyjaśnienie sprawy, a nie budzenie emocji i egzaltowanie opinii publicznej dość barwnymi wystąpieniami" - mówił pytany o Macierewicza Dolniak. Według niego, polityk ten "nie sprawdził się już na wielu funkcjach i w wielu przypadkach polityka brała górę nad merytorycznością". (PAP)

ann/ joko/ par/ jra/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)