Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

W grudniu koniec procesu ws. odwiezienia radiowozem urzędnika MSWiA

0
Podziel się:

Jeszcze w grudniu może zakończyć się proces
b. wysokiego rangą urzędnika MSWiA Tomasza Serafina i b. szefa
stołecznego komisariatu kolejowego Waldemara P., oskarżonych o
przekroczenie uprawnień.

Jeszcze w grudniu może zakończyć się proces b. wysokiego rangą urzędnika MSWiA Tomasza Serafina i b. szefa stołecznego komisariatu kolejowego Waldemara P., oskarżonych o przekroczenie uprawnień.

W środę Sąd Rejonowy Warszawa-Śródmieście, przed którym od kwietnia toczy się proces, zdecydował o odroczeniu rozprawy do 17 grudnia. Wciąż nie udało się bowiem ustalić miejsca zamieszkania ostatniego świadka Janusza B.; sąd oczekuje na informacje z urzędu skarbowego i zakładu ubezpieczeń społecznych w tej sprawie.

Prokurator podtrzymała w środę wniosek o bezpośrednie przesłuchanie świadka; obrońcy zadeklarowali, że jeśli nie uda się go "zlokalizować" zgodzą się na odczytanie jego wcześniejszych zeznań.

Serafin i P. nie przyznają się do winy. Grozi im do 3 lat więzienia. W tle tej sprawy jest śmierć dwojga policjantów, którzy na polecenie komendanta komisariatu odwozili Serafina z Warszawy do Siedlec, gdy ten spóźnił się na pociąg.

Do tragedii doszło w grudniu 2006 roku. Sierżant Justyna Zawadka i mł. aspirant Tomasz Twardo z komisariatu na Dworcu Centralnym zginęli wracając z Siedlec, gdy ich nieoznakowany radiowóz wpadł do rozlewiska. Zaginionych funkcjonariuszy poszukiwano w całym kraju ponad trzy doby.

Serafin mówił w czasie procesu, że był przekonany, iż ma prawo skorzystać z samochodu, a do szefa komisariatu kolejowego - znajomego, z którym kiedyś pracował w komisariacie - zwrócił się z koleżeńską prośbą. Dodał, że w przeszłości korzystał czasami z tego, iż zaprzyjaźnione osoby kończące służbę podwoziły go; zdarzało się, że zwracał im koszty paliwa.

Serafin zapewniał, że jego celem nie było wykorzystanie stanowiska do celów prywatnych. "Nie byłem tam ani jako urzędnik MSWiA, ani policjant. Nie wydawałem żadnych poleceń" - powiedział. "Bardzo mi przykro, że doszło do takiej sytuacji. Nikt z nas, kto tego wieczoru miał z nią związek, nie wyobrażał sobie, że tak się zakończy. Współczuję rodzinom policjantów" - mówił.

Z kolei b. komendant komisariatu mówił prze sądem w kwietniu, że miał prawo wysłać funkcjonariuszy samochodem poza rejon ich działania. "Robiłem to w przeszłości, ale było to uwarunkowane zgodą Komendanta Stołecznego Policji. To była wyjątkowa sytuacja. Sądziłem, że zgodę otrzymam post factum, w dniu następnym" - powiedział. Jak wyjaśnił, potraktował sytuację jako "tryb alarmowy", bo Serafin zadzwonił z prośbą o pomoc w nocy, podkreślając, że następnego dnia jedzie w zagraniczną delegację.

Według Waldemara P., oddelegowanie dwojga policjantów do odwiezienia urzędnika nie osłabiło komisariatu, bo na służbie było wówczas jeszcze ok. 10 innych policjantów, a dodatkowo pracownicy Służby Ochrony Kolei. Pytany, czy w przeszłości na komisariacie zdarzały się przypadki podwożenia kogokolwiek służbowym samochodem, P. odpowiedział, że tak. Jako przykład wymienił zagubionego obcokrajowca, którego odtransportowano do przedstawicielstwa jego kraju oraz zakonnicę, która nie wiedziała, gdzie znajduje się jej zgromadzenie.

Wyjaśnieniami oskarżonych zbulwersowane były rodziny policjantów, którzy zginęli w wypadku. "Głupie tłumaczenia. Każdy może zamówić taksówkę; dlaczego nie mógł państwowy urzędnik" - mówili wiosną dziennikarzom.

Na rozprawie w maju żona Tomasza Twardo wskazywała m.in., że radiowozy, z których korzystali policjanci, były w bardzo złym stanie. "Mąż mówił mi, że wielokrotnie miał problemy ze skrzynią biegów. Skarżył się, że trudno zimą jeździć na letnich oponach" - podkreślała.

Ojciec Zawadki mówił przed sądem, że radiowóz, po wyciągnięciu z bagna "miał uszkodzone migacze i białą rysę z tyłu", co mogłoby sugerować, że został zepchnięty przez inny pojazd; apelował o wyjaśnienie tego wątku. (PAP)

ktl/ wkr/ mag/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)