W grudniu krakowski sąd rozpozna apelacje od wyroku w sprawie naruszenia dóbr osobistych, jaki zapadł z powództwa kardiochirurga Mirosława Garlickiego przeciwko byłemu ministrowi sprawiedliwości Zbigniewowi Ziobrze.
W wyroku z 25 sierpnia krakowski sąd okręgowy uznał, że Ziobro naruszył cześć lekarza, i nakazał mu opublikowanie przeprosin w trzech stacjach telewizyjnych po głównych wydaniach wiadomości. Nakazał także Ziobrze zapłatę Garlickiemu 7 tys. zł tytułem zadośćuczynienia.
Jak dowiedziała się we wtorek PAP w sądzie, od wyroku wpłynęły apelacje obu stron. Ziobro apeluje co do zasady i podnosi, że dobra osobiste lekarza nie zostały naruszone. Z kolei apelacja kardiochirurga dotyczy wysokości zasądzonego zadośćuczynienia, które jego zdaniem jest zbyt małe.
Zatrzymany w lutym ub. roku przez CBA i podejrzany wówczas m.in. o zabójstwo i korupcję - ówczesny ordynator oddziału kardiochirurgii warszawskiego szpitala MSWiA domagał się od Ziobry przeprosin i 70 tys. zł zadośćuczynienia za naruszenie dóbr osobistych. Według niego doszło do tego podczas konferencji prasowej, kiedy Ziobro powiedział o nim: "już nikt nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie będzie".
Ziobro tłumaczył potem, iż w sprawie kardiochirurga mówił jedynie o podejrzeniach, nie przesądzał o faktach, a jego wypowiedzi były wyrwane z kontekstu i wadliwie interpretowane.
Jak napisał sąd pierwszej instancji w uzasadnieniu wyroku, pozwany Zbigniew Ziobro w swojej wypowiedzi niewątpliwie pomówił kardiochirurga o ujemne postępowanie w życiu zawodowym, a tym samym naruszył jego dobra osobiste w postaci czci, tj. dobrego imienia i dobrej sławy.
Zdaniem sądu było to działanie bezprawne - pomimo że pozwany powoływał się na swoje kompetencje ministra sprawiedliwości i potrzebę informowania społeczeństwa. Jak podkreślił sąd w uzasadnieniu, nawet osobom uprawnionym i w przypadku działań mających na celu interes publiczny nie przysługuje kompletna swoboda wypowiedzi.
Według sądu informacje, o których mówił pozwany, powinny być przekazywane z zachowaniem koniecznej dyskrecji i ostrożności, spowodowanej potrzebą zachowania zasady domniemania niewinności. Tymczasem - w ocenie sądu - wypowiedź ówczesnego ministra temu obowiązkowi nie sprostała.
Nie zawierała jedynie zarzutu ciążącego na kardiochirurgu i okoliczności go uzasadniających. Była emocjonalna, egzaltowana, niewyważona, ocenna i eksponowała zarzut w sposób wykluczający jakiekolwiek wątpliwości co do jego słuszności. Według sądu nie służyło to interesowi publicznemu.
Jednocześnie sąd zastrzegł, że kardiochirurg nie udowodnił przed sądem, żeby naruszono jego dobra osobiste w postaci godności osobistej, a więc jego wewnętrzne przekonania o swoim moralnym i etycznym nieposzlakowaniu. M.in. nie wykazał, że cierpiał wewnętrznie z tego powodu, unikał spotkań środowiskowych i kontaktów z ludźmi. Dlatego sąd ograniczył wysokość zadośćuczynienia.
Reprezentujący kardiochirurga podczas ogłaszania wyroku mec. Aleksander Bentkowski wyraził zgodę na podawanie pełnego nazwiska swego klienta.
Rozprawa przed krakowskim sądem apelacyjnym została wyznaczona na 9 grudnia. (PAP)
hp/ itm/ jra/