Do początku lipca warszawski sąd odroczył cywilną sprawę likwidatora WSI Antoniego Macierewicza, pozwanego przez b. szefa WSI gen. Marka Dukaczewskiego o ochronę dóbr osobistych. Wtedy ma zostać przesłuchany Dukaczewski.
Chodzi o wypowiedzi Macierewicza z okresu, gdy był on odpowiedzialny za likwidację Wojskowych Służb Informacyjnych. Mówił wtedy, że służby te w okresie, gdy kierował nimi Dukaczewski, dopuszczały się przestępstw.
Podczas środowej rozprawy zeznawał Macierewicz. Powiedział, że wymieniając nazwisko Dukaczewskiego nie chciał naruszyć jego osobistych dóbr, a przywołał go jedynie ze względu na stanowisko, które pełnił. "Gdyby był porucznikiem, nie byłoby powodu, by przytaczać jego nazwisko. Był szefem, a w wojsku obowiązuje hierarchia, co czyni go odpowiedzialnym za działanie tej służby" - powiedział.
Macierewicz nie przyjął propozycji ugody; Dukaczewski zaproponował, że przyjmie przeprosiny, a w zamian zgodzi się na wycofanie żądania wpłaty 10 tys. zł na dom dziecka.
Szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego po wyjściu z sali sądowej powiedział dziennikarzom, iż oczekuje, że to Dukaczewski przeprosi Polaków za udział w szkoleniu w Moskwie w GRU, w którym uczestniczył. W ocenie Macierewicza udział Dukaczewskiego i innych oficerów w takim szkoleniu nie pozwala im zajmować ważnych stanowisk w państwie. "To byłoby jak zakładanie sobie przez państwo polskie pętli na szyję" - mówił.
Dukaczewski powiedział, że w dwumiesięcznym kursie GRU uczestniczył w lipcu i sierpniu 1989 r. - był to jeden z ostatnich kursów, na które mogli przyjechać Polacy - i został tam wysłany przez ówczesnych przełożonych. Przypomniał, że informacji o udziale w tym szkoleniu nigdy nie krył, jest ona w jego dokumentach kadrowych. Zaznaczył, że nigdy nie miał żadnego problemu z uzyskaniem dopuszczenia do tajemnic - zarówno krajowych jak i zagranicznych - natowskich i europejskich certyfikatów bezpieczeństwa. Posiada je również teraz - ostatnie wydane w 1998 r., a więc grubo po szkoleniu w Moskwie. (PAP)
ago/ itm/ jra/