Nie doszło do ugody między wicemarszałkiem Sejmu Eugeniuszem Grzeszczakiem a "Kurierem Słupeckim". Polityk poczuł się pomówiony, po tym jak gazeta napisała, że jako szef sztabu wyborczego PSL, zasilił konto firmy syna kwotą ponad 120 tys. zł. Początek procesu karnego - w styczniu.
O piątkowym posiedzeniu pojednawczym poinformował PAP sędzia Marek Jałoszyński z Sądu Rejonowego w Słupcy.
Od środy przed sądem w Koninie toczy się już postępowanie cywilne w tej sprawie przeciwko wydawcy pisma oraz dziennikarzowi; Grzeszczak domaga się od nich przeproszenia w krajowych i lokalnych mediach oraz zadośćuczynienia w kwocie 30 tys. zł - powiedziała PAP reprezentująca polityka adwokat Monika Brzozowska.
"W procesie karnym dziennikarze mają udowodnić, że to, co napisali, było prawdą. W procesie cywilnym - że dochowali należytej rzetelności i staranności" - powiedziała Brzozowska.
Redaktor naczelny i wydawca gazety Janusz Ansion powiedział PAP, że publikując tekst na temat Grzeszczaka, redakcja dochowała staranności dziennikarskiej.
"Opisaliśmy sprawę finansowania kampanii wyborczej wicemarszałka Grzeszczaka w sposób przejrzysty, udowadniając, że użył pieniędzy publicznych na rzecz swojego syna. Na to mamy dokumenty i dobrze udokumentowane śledztwo dziennikarskie" - powiedział Ansion.
"Nie wiem, czym marszałek poczuł się urażony, nie skorzystał ani z możliwości sprostowania, ani nie odpowiedział na żadne z naszych pism. Wytoczył najcięższy paragraf przeciwko nam, czyli art. 212, dotyczący pomówienia. Naszym zdaniem nie chodzi mu o rzekome odzyskanie dobrego wizerunku, ale o walkę na lokalnym rynku, bo gazeta jego syna jest naszą konkurencją" - powiedział.
Według jego wyliczeń roszczenia polityka wobec redakcji przekraczają 700 tys. zł.
W sierpniu "Kurier Słupecki" podał, że Michał Grzeszczak, syn polityka PSL, na początku 2011 r. uruchomił firmę, na konto której pół roku później zaczęły wpływać dziesiątki tysięcy złotych z kasy PSL.
Jak podała gazeta, w sumie Eugeniusz Grzeszczak, szef sztabu wyborczego PSL i jednocześnie kandydat do parlamentu, tylko przez dwa miesiące, zasilił konto firmy Michała Grzeszczaka kwotą przekraczającą 121 tys. zł. "Pieniądze pozyskane z budżetu państwa, czyli nasze pieniądze, wędrują do rodziny" - napisała gazeta.
Monika Brzozowska poinformowała we wrześniu, że spółka, której prezesem jest Michał Grzeszczak, w 2011 r. nie wystawiła żadnej faktury dla partii Polskie Stronnictwo Ludowe, zaś polityk nie przekazywał żadnych pieniędzy z Komitetu Wyborczego PSL dla firmy, której prezesem jest jego syn.
W oświadczeniu podano również, że pieniądze wydatkowane na indywidualne kampanie wyborcze kandydatów w wyborach w 2011 roku pochodziły tylko i wyłącznie z wpłat osób fizycznych.
W sierpniu Grzeszczak w rozmowie z PAP nie zaprzeczył, by zlecał firmie należącej do syna prace związane z kampanią wyborczą przed wyborami w 2011 roku. Podkreślił jednak, że środki, które mu przelewał, były de facto jego pieniędzmi, bo sam wpłacał na swoją kampanię, a także zbierał na nią wśród znajomych i rodziny.
Polityk Stronnictwa poinformował, że firma jego syna była odpowiedzialna za drukowanie ulotek, banerów, a także prowadzenia działalności reklamowej przed kampanią.
"To nie są żadne pieniądze publiczne, tylko własne i mogę decydować o tym, gdzie kieruję zlecenia, tym bardziej, że w kampanii potrzebne jest zaufanie" - stwierdził Grzeszczak.(PAP)
rpo/ abr/ mow/