Do wadowickiej prokuratury rejonowej wpłynęła pisemna ekspertyza od biegłego, który badał urządzenie znalezione latem w miejscowej redakcji jednego z dzienników. Znalazło się w niej potwierdzenie, że mogło ono służyć do podsłuchiwania - podała w piątek prokuratura.
Prokurator rejonowy Jerzy Utrata poinformował PAP, że według biegłego urządzenie składa się z "prostego generatora fali nośnej o częstotliwości 90 MHz oraz baterii niskiej pojemności". Emitowany sygnał można odbierać przez zwykły odbiornik radiowy. Urządzenie miało zasięg około 70 m.
Zdaniem biegłego urządzenie przy zastosowaniu tego typu baterii mogło funkcjonować ponad 20 dni. W "pluskwie" przekazanej śledczym baterie nie były wyczerpane. "Wynika z tego, że urządzenie zostało podłożone na krótko przed znalezieniem" - powiedział Utrata.
Dodał, że ostatecznie nie potwierdziły się początkowe ustalenia biegłego, że pluskwa uaktywniała się na głos, a gdy zapadała cisza pozostawała w "uśpieniu".
Prokurator poinformował, że śledczy próbują obecnie ustalić, kto mógł umieścić urządzenie w redakcji. "Nie znamy osoby i celu" - dodał. Zlecone zostało m.in. przeprowadzenie analizy śladów daktyloskopijnych i biologicznych.
Urządzenie w pomieszczeniu redakcji znalazł dziennikarz podczas przeprowadzki do nowej siedziby w czerwcu. Miesiąc później wydawca gazety złożył w prokuraturze zawiadomienie o jego odkryciu. Urządzenie trafiło w ręce śledczych w drugiej połowie sierpnia.
Za założenie nielegalnego podsłuchu można trafić do więzienia nawet na 2 lata. Urządzenia takie jak odnalezione w wadowickiej redakcji można bez przeszkód kupić w internecie. (PAP)
szf/ pz/
