Piętnaście kobiet, które wraz z rodzinami zajęły kilka pustostanów w Wałbrzychu nie pojawiły się we wtorek na indywidualnych rozmowach z prezydentem Wałbrzycha Piotrem Kruczkowskim. Prezydent czekał na kobiety od 12 do 14.
"Prezydent czekał dzisiaj na te panie, ale żadna się nie zjawiła. Chciał się z nimi spotkać, aby z każdą porozmawiać indywidualnie i zastanowić się wspólnie jak można rozwiązać ten problem" - powiedziała PAP we wtorek Ewa Frąckowiak, rzeczniczka Urzędu Miasta w Wałbrzychu.
Kobiety na dziko zajęły kilka lokali, należących do gminy Wałbrzych. Jak się dowiedziała PAP nieoficjalnie, niektóre mają wyroki sądowe nakazujące eksmisję w związku z bezprawnym zajmowaniem lokali bez prawa przydziału innego lokalu. W przypadku kilku innych postępowanie sądowe jest w toku.
Gdy kobiety nie zgodziły się opuścić lokali zajmowanych bezprawnie, gmina odcięła im media. Kobiety przeniosły się ze swoim protestem do siedziby Rady Wspólnoty Samorządowej ale nadal nie chcą wyprowadzić się z lokali zajmowanych na dziko.
Frąckowiak powiedziała PAP, że gmina zaproponowała kobietom przeniesienie się z rodzinami do jednej z fundacji, gdzie czasowo mogłyby mieszkać. Kobiety twierdzą, że gmina chce rozdzielić rodziny. W rozmowie z PAP kobieta, która zajmuje jeden z pustostanów - pani Klaudia - powiedziała, że nie zamierzają opuścić mieszkań i będą protestować do skutku.
"Oni chcą, żebyśmy przeniosły się z dziećmi do fundacji ale bez mężów. A my bez mężów nie chcemy" - mówiła pani Klaudia. Frąckowiak zaprzeczyła jednak jakoby gmina chciała rozdzielać rodziny. "W fundacji mogą zamieszkać razem z mężami" - mówiła rzeczniczka.
W poniedziałek niektóre kobiety złożyły nawet zawiadomienie do prokuratury; zdaniem protestujących - gmina odcinając media naruszyła ich swobody obywatelskie.
Tymczasem w Wałbrzychu jest ok. 400 rodzin, które czekają na przydział lokalu socjalnego z gminy.
Kobiety oraz Polska Partia Pracy zapowiadają na czwartek protest przed siedzibą Urzędu Miasta w Wałbrzychu.(PAP)
umw/ wkr/ mow/