Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Warszawa: Ok. 300 osób całowało się pod spaloną tęczą

0
Podziel się:

Ok. 300 osób całowało się w piątek po południu na pl. Zbawiciela w
Warszawie pod konstrukcją tęczy, spalonej podczas Marszu Niepodległości. Poprzez okazanie uczuć
organizatorzy chcieli pokazać "dobre wzorce, które będą przyczyniały się do szerzenia ciepłych
emocji".

Ok. 300 osób całowało się w piątek po południu na pl. Zbawiciela w Warszawie pod konstrukcją tęczy, spalonej podczas Marszu Niepodległości. Poprzez okazanie uczuć organizatorzy chcieli pokazać "dobre wzorce, które będą przyczyniały się do szerzenia ciepłych emocji".

Po godz. 16 pod osmalonym szkieletem tęczy całowało się, przytulało i ściskało ok. 300 osób. Całowały się pary zarówno różnej, jak i tej samej płci, byli też ludzie, którzy wymieniali się uściskami w kilkuosobowych grupach. Wiele osób przyniosło ze sobą kwiaty, które zatknęli na konstrukcji, a także tęczowe chorągiewki z logo Kampanii Przeciw Homofobii. Z głośników słychać było m.in. piosenki "What a Wonderful World" i "Freedom! '90" George'a Michaela.

Policja na kilkadziesiąt minut wstrzymała ruch samochodów na placu, by zgromadzeni mogli bezpiecznie przejść z chodnika pod tęczę.

Organizatorki manifestacji - studentki Natalia Bogumił i Natalia Dobber - powiedziały PAP, że zaprosiły ludzi na pl. Zbawiciela za pośrednictwem mediów społecznościowych, bo zbulwersowały je to, że siła fizyczna jest w stanie zastraszyć mieszkańców Warszawy. "My chcemy pokazywać dobre wzorce, które będą przyczyniały się do szerzenia ciepłych emocji. Chcemy wzbudzić w ludziach uśmiech, miłość, przyjaźń, chcemy troszkę rozładować atmosferę" - powiedziały.

Przyznały, że w porównaniu z organizowanym przez narodowców Marszem Niepodległości w piątek na pl. Zbawiciela było niewiele osób, ale zaznaczały, że "przewaga liczebna i zdolność do niszczenia liczą się tylko w świecie, w którym rządzi siła". "Kult siły i źle rozumianej przewagi zapanował w polskiej polityce i przez to na polskich ulicach. To nie jest nasz świat" - mówiły organizatorki do zgromadzonych.

"My jesteśmy niewzruszeni tym wszystkim. My nadal będziemy żyli tak, jak chcemy" - podkreślały.

Zdaniem organizatorek wandale, czyniąc z tęczy symbol mniejszości, jednocześnie uznali ich istnienie. Nawoływały, by nie odpłacać chuliganom tym samym i wzorem starożytnych skazać ich na zapomnienie.

Instalację "Tęcza" na pl. Zbawiciela podpalono 11 listopada w trakcie Marszu Niepodległości. Podczas tej manifestacji - jak co roku - doszło do ulicznych burd. Stołeczny ratusz na żądanie policji rozwiązał zgromadzenie, ale mimo to marsz był kontynuowany. Podczas zajść spłonęła także kabina wartownicza przy ambasadzie Rosji, a na teren placówki rzucano kamienie i race. Niektóre osoby weszły na murek ogrodzenia ambasady. Do burd doszło także przed skłotami przy ul. ks. Skorupki i ul. Wilczej.

Po marszu zatrzymano 74 osoby, dziewięć zostało skazanych przez sądy w trybie przyspieszonym. Policja poinformowała, że po marszu postawiono 33 zarzuty karne. Zarzuty usłyszał także mężczyzna, który odpowie za podpalenie "Tęczy". W związku z podpaleniem tęczy policja szuka także innych osób. (PAP)

ral/ abr/ bk/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)