We wtorek warszawski sąd apelacyjny ma wydać wyrok w sprawie zadośćuczynienia dla fotoreportera Roberta Sobkowicza, który 12 lat temu podczas demonstracji pracowników radomskiego "Łucznika", został postrzelony z policyjnej broni gładkolufowej i stracił oko.
W środę Sąd Apelacyjny w Warszawie rozpoznał sprawę, zakończył proces; ogłoszenie wyroku odroczył na 13 września.
W listopadzie ubiegłego roku sąd okręgowy w pierwszej instancji zasądził dla Sobkowicza od Komendy Stołecznej Policji 250 tys. zł zadośćuczynienia oraz około sześć tys. zł miesięcznej renty. Sąd ten orzekł także, że gdyby Sobkowicz miał w przyszłości problemy zdrowotne związane z utratą oka, odpowiedzialność za to również będzie ponosić policja.
Od wyroku odwołała się jednak KSP uznając, że w pierwszej instancji błędnie oceniono zebrany materiał dowodowy i nie zgadzając się z wysokością zasądzonych kwot.
24 czerwca 1999 r. Sobkowicz, fotoreporter "Naszego Dziennika" robił zdjęcia demonstracji związkowców z radomskiego "Łucznika" w Warszawie. Manifestanci rzucali w stronę policjantów śrubami, płytami chodnikowymi, a nawet znakami drogowymi, funkcjonariusze odpowiedzieli ogniem z broni gładkolufowej. Jedna z kul trafiła Sobkowicza; stracił prawe oko.
Sądy zajmują się tą sprawą już 10 lat. W 2007 r. warszawski sąd okręgowy uznał, że za trwałe kalectwo fotoreportera winę ponosi policja. Wyrok utrzymał Sąd Apelacyjny, a MSWiA (które również jest pozwane, ponieważ policja mu podlega - PAP) ostatecznie zrezygnowało z wniesienia o kasację. Dało to podstawę do ubiegania się o zadośćuczynienie.
W listopadzie zeszłego roku sąd określając wysokość zadośćuczynienia wskazał jednocześnie, że kwota ta nie jest wygórowana, jeśli weźmie się pod uwagę obrażenia, których doznał fotoreporter i to jak wpłynęły one na jego pracę zawodową oraz życie prywatne. "Sąd brał także pod uwagę postawę pozwanego, który w żaden sposób nie uznał swojej odpowiedzialności, nawet wtedy gdy została ona przesądzona orzeczeniem sądu" - głosiło wówczas uzasadnienie.
Wysokość renty SO uzasadniał tym, że uwzględniono przy jej ustalaniu m.in. kwestie związane z leczeniem, koniecznością wyjazdów do zagranicznej kliniki na badania, rehabilitację i zabiegi.
Na te argumenty zwracała uwagę w środę przed sądem apelacyjnym reprezentująca fotoreportera mec. Krystyna Kosińska. "Sąd okręgowy starannie i dokładnie uzasadnił swoje orzeczenie oraz wysokość zasądzonej kwoty; odmowa polubownego rozstrzygnięcia sprawy przez pozwanych doprowadziła natomiast do jej przewlekłości" - mówiła.
Pełnomocnik KSP odmówił w środę PAP komentarza. W listopadzie rzecznik prasowy Komendy Stołecznej Policji Maciej Karczyński mówił PAP, że policja nie komentuje wyroków sądów, ale skorzysta z prawa do odwołania. (PAP)
mja/ bos/