Prezydent Wenezueli Hugo Chavez udaje się w piątek ponownie do Hawany na operację niewielkiej (o średnicy 2 cm) zmiany nowotworowej w obrębie jamy brzusznej, która pojawila się w tym samym miejscu, w którym usunięto mu guz w czerwcu ub.r.
"Jestem przygotowany na najgorszy scenariusz, ale to nie chwila na pożegnania: odlatuję i wrócę" - powiedział Chavez do zwolenników żegnających go w przeddzień podróży.
Zabrał do Hawany część swojej ekipy rządowej, aby kierować sprawami państwa podczas kuracji na Kubie.
"Wiecie, co macie robić, a najważniejsze to utrzymać niepodległość" - dodał prezydent Wenezueli, zwracając się do współpracowników. Jego słowa były transmitowane przez wenezuelskie radio i telewizję.
"Jest rak, czy go nie ma - zapewnił Chavez swych zwolenników - październikowe wybory prezydenckie wygram przez nokaut".
Jak podkreśla hiszpańska agencja EFE w depeszy z Caracas, Chavez "nie minimalizował jednak ewentualności, że interwencja chirurgów może nie zakończyć się pomyślnie".
Wbrew wnioskowi opozycji, która chciała, aby Chaveza zastąpił na okres jego nieobecności wiceprezydent Elias Jaua, Zgromadzenie Narodowe upoważniło Chaveza do "rządzenia na odległość" przez czas nieokreślony.
O nawrocie choroby 57-letni Hugo Chavez poinformował w ubiegły wtorek, dwa dni po zakończeniu badań lekarskich w Hawanie, skąd wrócił na początku tygodnia.
W czerwcu 2011 roku, kiedy podczas wizyty Chaveza w Hawanie wykryto u niego nowotwór, prezydent pozostawał poza krajem przez miesiąc. Poddany został na Kubie dwóm interwencjom chirurgicznym.
W trakcie drugiej, poważniejszej, usunięto mu w czerwcu ub.r. "guz wielkości piłki bejsbolowej", jak sam to określił.
W okresie od lipca do września przeszedł cztery sesje chemioterapii, które prawdopodobnie nie dały zadowalających rezultatów.
Chavez ani wtedy ani obecnie nie wyjawił dokładnej lokalizacji nowotworu, ani jak wielkie stanowił zagrożenie. (PAP)
ik/ mc/
10860476 19865666
