Zwolennicy zmarłego przed rokiem prezydenta Wenezueli Hugo Chaveza wyszli na ulice miast, by uczcić pierwszą rocznicę jego śmierci. Zorganizowane z wielkim rozmachem uroczystości odbywały się mimo napięć wywołanych niezadowoleniem z rządów jego następcy.
W Caracas i wielu innych miasta ubrani na czerwono chaviści gromadzili się na wiecach, a państwowe media przez całą dobę nadawały programy poświęcone życiu i dokonaniom byłego przywódcy. Przeważnie unikano słowa "śmierć", a mówiono raczej o "fizycznej nieobecności" byłego prezydenta, a nawet, że "szybuje on po niebie".
Jedną z wielu uroczystości upamiętniających "El Comandante" była parada wojskowa w stolicy. O godz. 16.25 czasu miejscowego, dokładnie rok po jego śmierci, rozległy się strzały armatnie.
Obecny prezydent Nicolas Maduro, przez Chavez namaszczony na swego następcę, odebrał paradę, a następnie na czele pochodu udał się do muzeum wojskowości, gdzie w 1992 r. Chavez dokonał przewrotu, który wyniósł go do władzy i rozpoczął jego polityczną karierę. Tam też znajduje się marmurowy sarkofag z jego szczątkami.
"Hugo Chavez przeszedł do historii jako wybawiciel biednych" - mówił Maduro, porównując swego mentora do Jezusa Chrystusa i historycznego bohatera walk o niepodległość Ameryki Łacińskiej Simona Bolivara.
W Caracas zjawili się dawni sojusznicy Chaveza, w tym prezydent Kuby Raul Castro oraz przywódcy Boliwii, Surinamu, Nikaragui czy Gujany.
W rok po śmierci Chaveza, który zmarł po walce z chorobą nowotworową, Maduro zmaga się z trwającymi od tygodni antyrządowymi protestami; od lutego zginęło w nich 18 osób.
Także w środę demonstranci próbowali zakłócić przebieg oficjalnych uroczystości, budując uliczne barykady. Policja użyła gazu łzawiącego wobec miotających kamienie protestujących w Caracas.
W położonym na zachodzie kraju San Cristobal, gdzie protesty się rozpoczęły, przeciwnicy władz zawiesili na lampach ulicznych kukły przedstawiające Maduro oraz zablokowali przejście graniczne z Kolumbią. Ulicami przeszedł marsz protestacyjny.
Maduro starał się przedstawić środowe uroczystości jako pokaz własnej siły i popularności. Wykorzystał też okazję, by ogłosić, że Wenezuela zrywa stosunki dyplomatyczne i handlowe z Panamą, której konserwatywny rząd oskarżył o spiskowanie z USA przeciw niemu. Zdaniem władz w Caracas USA rekrutowały studentów do antyprezydenckich demonstracji.
"Nie pozwolimy, by komuś uszło na sucho wtrącanie się w sprawy naszej ojczyzny, ty podły sługusie" - powiedział, mając na myśli panamskiego prezydenta Ricardo Berrocala. (PAP)
akl/
15921051