Wenezuela wydaliła we wtorek wieczorem z Caracas izraelskiego ambasadora na znak protestu przeciwko ofensywie Izraela w Strefie Gazy.
Wcześniej tego dnia lewicowy prezydent Wenezueli Hugo Chavez nazwał trwającą od 27 grudnia operację izraelskich wojsk "holokaustem".
W uzasadnieniu decyzji o uznaniu izraelskiego dyplomaty Shlomo Cohena za persona non grata, wenezuelskie MSZ oświadczyło, że działania Izraela są formą "państwowego terroryzmu" i stanowią "rażące naruszenie prawa międzynarodowego".
Wraz z Cohenem Caracas opuścić ma duża część personelu izraelskiej placówki dyplomatycznej.
"Holokaust - oto co się dzieje obecnie w Strefie Gazy" - oznajmił wcześniej we wtorek prezydent Chavez. "Jeśli świat ma choć odrobinę sumienia, prezydent Izraela powinien zostać postawiony przed międzynarodowym trybunałem, wraz z prezydentem USA" - dodał.
Agencje podkreślają, że choć wiele krajów potępiło działania Izraela, dotychczas żaden nie zareagował tak ostro, jak Wenezuela.
Wenezuela groziła zerwaniem stosunków dyplomatycznych z Tel Awiwem także podczas 34-dniowej wojny Izraela z libańskim Hezbollahem w 2006 r.
Chavez jest zagorzałym krytykiem polityki zagranicznej USA, zarówno w Ameryce Łacińskiej, jak i na Bliskim Wschodzie. W poniedziałek zarzucił Waszyngtonowi otrucie zmarłego w 2004 r. lidera Palestyńczyków Jasera Arafata w celu zdestabilizowania sytuacji na Bliskim Wschodzie, co pozwoliłoby uzasadnić agresję Izraela na państwa ościenne.(PAP)
gsi/
6541 6728 0191 arch.