Wkrótce po godz. 18.00 czasu miejscowego (23.00 czasu polskiego) ogłoszono zamknięcie lokali wyborczych w niedzielnym referendum konstytucyjnym w Wenezueli.
Około godz. 23.00 czasu miejscowego (4.30 w poniedziałek czasu polskiego) należy się spodziewać pierwszych wyników.
Wenezuelczycy mieli zdecydować czy zmienić konstytucję tak, aby prezydent Hugo Chavez mógł rządzić jeszcze przez wiele kadencji, jeśli będzie nadal zwyciężał w wyborach. Gdyby przegrał, w 2012 roku nie mógłby się już ubiegać o najwyższy urząd w państwie.
54-letni Chavez, który za swego mentora uważa kubańskiego przywódcę Fidela Castro, chce jednak pozostać u władzy co najmniej do 2019 roku. Mówi, że potrzeba mu tyle czasu, by jego rewolucja mocno się zakorzeniła. Wierzy, że zwycięstwo w niedzielnym referendum umocni jego mandat do tworzenia socjalistycznego państwa i rzucenia Waszyngtonowi wyzwania w Ameryce Łacińskiej.
Chavez już próbował w drodze referendum znieść ograniczenia konstytucyjne długości sprawowania przez niego władzy.
Ostatnie sondaże przed głosowaniem dawały niewielką przewagę zwolennikom Chaveza.
Wenezuelczycy są głęboko podzieleni w tej sprawie. Zwolennicy Chaveza argumentują, że zapewnił on ubogiej ludności tanią żywność, bezpłatną oświatę i lepszą opiekę zdrowotną. Obawiają się, że jego przegrana oznaczałaby utratę tych zdobyczy.
Przeciwnicy wskazują, że Chavez skupił w swoim ręku zbyt wielką władzę kontrolując sądy, parlament i system wyborczy. Usunięcie konstytucyjnych ograniczeń regulujących liczbę kadencji mogłoby - ich zdaniem - umożliwić mu stanie się dyktatorem i przekształcić Wenezuelę w drugą Kubę. (PAP)
jm/
259,0311, arch.