Tysiące zwolenników wenezuelskiego prezydenta Hugo Chaveza, który od prawie siedmiu tygodni przebywa na Kubie, gdzie jest leczony na raka, zebrały się w środę w Caracas na apel rządu. W tym samym czasie w stolicy zwołano konkurencyjną manifestację opozycji.
Zaopatrzeni w sztandary rządzącej partii socjalistycznej, ubrani w czerwone koszule i kaszkiety manifestanci zebrali się w trzech punktach stolicy, odpowiadając na niedawny apel obozu władzy, by "wzięli Caracas". Następnie ruszyli w kierunku stołecznej dzielnicy 23 Stycznia. Jej nazwa odnosi się do końca dyktatury Marcosa Pereza Jimeneza w 1958 roku.
Uczestnicząca w manifestacji pracownica banku tłumaczyła, że chodzi o to, by zademonstrować "wsparcie ludu" dla Chaveza, by "wiedział, że ziarno, które zasiał", będzie kiełkować. Inni przekonywali, że Chavez to "jedyny prezydent, który od 14 lat walczy dla ludu, ponieważ sam się z niego wywodzi".
Na czele pochodu stał wiceprezydent Nicolas Maduro, który w zastępstwie Chaveza sprawuje w kraju władzę. "Idźmy w kierunku socjalizmu, w stronę prawdziwej szczęśliwości i prawdziwej demokracji" - apelował.
Z kolei opozycyjną manifestację zorganizowano z inicjatywy wielopartyjnej Koalicji na rzecz Jedności Demokratycznej (MUD) w celu "obrony konstytucji" i w proteście przeciwko zgodzie Sądu Najwyższego na odroczenie zaprzysiężenia Chaveza, które miało odbyć się 10 stycznia.
Przeciwnik Chaveza w wyborach prezydenckich w październiku 2012 roku, Henrique Capriles, wzywał na Twitterze zwolenników, by wspólnie walczyli z "przemocą rządzących".
Chavez nie był widziany publicznie od wyjazdu 10 grudnia 2012 roku na Kubę, gdzie przeszedł czwartą operację onkologiczną. Ostatni komunikat na temat stanu jego zdrowia opublikowano 13 stycznia; zapewniono w nim, że stan szefa państwa "zmienia się na korzyść". (PAP)
ksaj/ mc/
13059854