O 94 nowych funkcjonariuszy powiększył się Bieszczadzki Oddział Straży Granicznej, liczący obecnie prawie 1300 strażników, o kilkuset więcej, niż przed przystąpieniem Polski do Unii Europejskiej - poinformowała w środę PAP rzeczniczka tego oddziału por. Elżbieta Pikor.
Był to ostatni tak duży nabór do BOSG. Formacja składa się już niemal w stu procentach z zawodowych funkcjonariuszy. Obecnie planowane są jedynie tzw. nabory uzupełniające.
Podstawowe kryteria, jakim muszą sprostać kandydaci, to minimum średnie wykształcenie (choć preferowane jest wyższe), dobre zdrowie oraz znajomość języka obcego. Ponadto kandydaci przeszli rozmowę z komisją, badanie psychologa z użyciem wykrywacza kłamstw, test z wiedzy ogólnej i egzamin sprawnościowy.
"Największymi bolączkami kandydatów do służby w Straży Granicznej była wątła kondycja i słaba znajomość języków obcych. Dlatego tylko nieliczni z tych, którzy się zgłosili mogli założyć mundur" - powiedziała Pikor.
Praca w SG nadal przyciąga bardzo wielu młodych ludzi. Np. w ubiegłym roku o przyjęcie do BOSG starało się ponad 1300 osób. Przyjęto jedynie 152. "Nowych" czeka 8-miesięczne szkolenie i 3- letnia służba przygotowawcza. Odbywają ją na przejściach granicznych oraz w rozlokowanych wzdłuż polsko-ukraińskiej granicy strażnicach: począwszy od Horyńca Zdroju, a skończywszy na Ustrzykach Górnych.
W gronie funkcjonariuszy jest coraz więcej kobiet (w BOSG stanowią one już ponad 10 proc. wszystkich strażników). "Nasi funkcjonariusze mają szczególne zadania, gdyż strzegą polsko- ukraińskiej granicy, która jest jednocześnie wschodnią granicą Unii Europejskiej. Ta zaś coraz częściej forsowana jest przez nielegalnych imigrantów" - podkreśliła Pikor.(PAP)
msz/ pz/